czyli
Śledź marynowany w oleju z ziołami
Śledzie to również w kuchni polskiej absolutna klasyka. To danie, czy raczej produkt, spożywany od zarania naszych dziejów. Wszak, jak powiedział klasyk, „śledzie się pojawiły na Terespolskiej”. To rybka tania, na co dzień, ale też dpowiednio podany śledzik może być hitem każdej imprezy. My proponujemy coś, co można spożyć bezpośrednio ze słoja lub trzymać jako półprodukt do bardziej rozbudowanych kompozycji - właśnie np. na specjalne okazje.
Wartości odżywcze ryb w ogóle i śledzi w szczególności to chyba dość znany temat. Pewnym paradoksem jest natomiast fakt, że choć to rybki tłuste, to nie mają za dużo kalorii. Poza tym zawierają akurat pożyteczne tłuszcze (np. omega-3). Mają witaminy A, D, E, B6, B12, żelazo, cynk, miedź, fosfor i jod.
Reasumując, są dobre na serce, ciśnienie, kości, nawet na oczy, pamięć i koncentrację. Do tego przyśpieszają spalanie tłuszczu. Wspaniała rzecz!
No i my staramy się je spożywać kiedy tylko się da. Tzn. jedno z nas przede wszystkim w postaci sałatki, drugie - pod jakąkowliek postacią. A choćby położyć płat matjasa na razowy chleb i tak wsunąć.
___________________________
Poniżej zaś coś, co jemy bezpośrednio albo stosujemy jako wariant przechowywania śledzia. Właśnie np. do wykorzystania go później na sałatkę.
Z pewnością ten nasz śledź jest wynikiem inspiracji innymi podobnymi produktami. Ale też owa kompozycja wynika z własnych doświadczeń smakowych - takich trwających przez lata.
A śledziki w małych kwadratach, posypane ziołami i czymś ostrym jadaliśmy np. przed laty w pewnym krakowskim lokalu szantowym. Podawano je raczej osobom zaufanym...😉
Śledź marynowany w ziołami
Składniki: 4-5 matjasów, 1 duża cebula, ok, 1/2 szklanki oleju, 1/3 szklanki octu, 1/2 szklanki wody, 3 liście laurowe, 5 ziaren ziela angielskiego, po szczypcie tymianku, majeranku, lubczyku, koperku; pół łyżeczki słodkiej papryki, względnie szczypta pieprzu Cayenne, kilkanaście ziarenek czarnego pieprzu, łyżeczka cukru.
Wykonanie. Matjasy moczę i płukam. Jeżeli wykonuję rzecz w UK, to mam do dyspozycji jednak głównie paczkowane płaty, od razu w oleju. Te tylko kroję na mniejsze kawałki. Takie, aby potem dało się od razu nadziać na wykałaczkę i „do dzioba”.
Ziarenka ziela angielskiego, jałowca i pieprzu rozgniatam. Pamiętajcie, że czarny pieprz nie tylko dodaje ostrości, ale ma też walory zapachowe. I ten w całości, świeżo rozgnieciony, jest prawdziwy. Ja nie wiem, czy ten w proszku, „value”, „own brand”, w markecie, nie zawiera np. jeszcze kurzu z podłogi, aby było go więcej (stąd cena).
Cebulę kroję w piórka, wrzucam do rondelka z cukrem, połową ziół i gotuję. Dolewam ocet. Śledzie układam w słoiku z resztą ziół, zalewam olejem, ostudzoną zalewą z cebulą, zakręcam szczelnie, obracam całość, aby się wymieszało. I odstawiam na kilka dni.
Smacznego!
Poprzedni post to Spaghetti z krewetkami dla dzieci
Komentarze
Prześlij komentarz