Historia tej potrawy w naszym wykonaniu opiera się na dwóch faktach. Pierwszy jest taki, że najczęściej potrzebujemy w kuchni czegoś, co można zrobić raz dwa. Drugi jest taki, że lubimy placki po węgiersku... czy też według innego nazewnictwa – po hetmańsku.
Placek polski oczywiście lepszy, zawiera jeszcze jajka i różne dodatki, więc jak np. mamy w domu teściową, która siedzi i nic nie robi, to można jej zlecić. Ale jak nie mamy...
No chyba że w Polsce też istnieje coś takiego, jak gotowe placki do odgrzania. Nie wiem, nie widziałem. Oczywiście domowe lepsze. I kiedy jeść je „solo” (czyli z solą 😛😉 ) - to w ogóle nie ma porównania. Ale kiedy robotę robi gulasz? Efekt jest podobny, próbowaliśmy.
________________________________
Aby było prędzej, to również wołowinę kupujemy w wersji diced, czyli pokrojoną w kostkę. Co ciekawe, np. w Tesco można ją obecnie dostać w prawidłowej cenie, czyli taniej niż dobrej jakości, nie poprzerastane tłuszczem duże kawałki. Dawniej było na odwrót. Ważne jednak, lepiej się postarać i wybrać ładniej wyglądającą porcję, bez zbędnych kawałków tłuszczu czy błonek. Raz, żeby nie tracić czasu na jej obieranie, dwa – żeby nie trzeba było tym później pluć. Bo np. nasze dzieci nie tolerują nieprzyjemnych kawałków tłuszczu na mięsie i gotowe są porzucić całą potrawę, kiedy je wyczują. Trzy - duszenie chudszego mięsa też trwa krócej. Ja więc rozwalam całą półkę, aż znajdę ten odpowiedni produkt.
Placki ziemniaczane po węgiersku
Składniki: 300 g mięsa wołowego, 2 cebule, łyżka smalcu względnie olej, 2 łyżki mąki, 3 łyżki koncentratu pomidorowego, łyżka papryki w proszku słodkiej, łyżeczka papryki wędzonej, tymianej, majeranek, łyżeczka szczypiorku (najlepiej świeżego ale może być suszony), świeżą pietruszka, sól i pieprz do smaku. Względnie - garść pokrojnych w plastry pieczarek lub papryki czerwonej.
Wykonanie. Więc zaczynamy od gulaszu, bo placki odgrzejemy raz dwa. Na tłuszczu, oczywiście najlepiej na smalcu, obsmażamy mięso, po czym zsuwamy je z patelni na talerz obok. Dodajemy ciut tłuszczu i obsmażamy poszatkowaną cebulę. Jeżeli używamy pieczarki lub świeżą paprykę, to również obsmażamy. Papryka ma taki sens, że ogólnie pasuje do potraw węgierskich i do tego ładnie wygląda w gulaszu i na placku.
Wrzucamy z powrotem mięso i obsypujemy mąką. To krok, który chyba nie sposoba się ortodoksom, ale my potrzebujemy mieć raczej szybko gęsty farsz (można też mąkę rozprowadzić z zimną wodą i z gulaszem pod koniec duszenia).
Dolewamy szklankę zimnej wody i ciągle mieszamy. Wsypujemy paprykę – co do tej ”smoked” czy też pimiento, to trzeba uważać z ilością, bo niektórzy (znów często dzieci) nie lubią jej specyficznego zapachu i smaku. Papryka zasadniczo powinna być przygotowana wcześniej w inny sposób, czyli rozprowadzona w stopionym smalcu, ale z tym trzeba bardzo uważać, aby jej nie przypalić, bo potrawa będzie niesmaczna. Radzimy na początek po prostu papryką przyprawiać gulasz, choć pamiętać, że ona ma zasadnicze znaczenie w tej potrawie. Czyli nie chodzi tu o szczyptę, ale sporo więcej...
Dodajemy przecier pomidorowy. Wrzucamy liść laurowy, ew. angielskie ziele, pieprz. Pod koniec przyprawiamy ziołami, takimi jak tymianek i majeranek.
Placki odgrzewamy/pieczemy według instrukcji. Polewamy je sosem i posypujemy szczypiorkiem czy też świeżą pietruszką. Ważne – jeżeli są to "hash browny", to nie topimy ich całkowicie w gulaszu, bo rozmiękną. Część na placka, resztę obok i dodajemy w trakcie jedzenia.
Świetne i bardzo bliskie oryginału. Smacznego!
Poprzedni przepis - kapusta z grochem na święta
JAC, AP
Komentarze
Prześlij komentarz