tag:blogger.com,1999:blog-91228164011147403202024-03-20T06:15:14.247+00:00Merkuriusz Kulinarny - opowieści z kuchni i nie tylkoTo nie jest klasyczny blog kulinarny. My o gotowaniu opowiadamy. Interesuje nas historia kuchni, anegdoty, ciekawostki. Nasze opowieści kulinarne piszemy w domu, na emigracji i w podróży. I oprócz ciekawych treści do czytania, Merkuriusz Kulinarny zawiera oczywiście przepisy różnych kuchni. Przeważają smaki południa - ale wciąż z szacunkiem dla kuchni polskiej.JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.comBlogger41125tag:blogger.com,1999:blog-9122816401114740320.post-61479845862559243842022-05-15T11:31:00.006+00:002022-06-12T14:14:06.732+00:00Zamiast wędlin, nawet ładniej<p><br /></p><p><span style="font-family: times; font-size: medium;"><b>Rolada to jedna z bardziej znanych potraw polskiej kuchni. Szczególnie uwielbiają ją Ślązacy i również ich wersją bardzo doceniamy. Ten sposób przyrządzania rolady, to kanon, ale są i inne dość udziwnione rolady i tu nie mamy na myśli tych słodkich.</b></span></p><p><br /></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhhnVCKZJu6fcLTfthpQdVgEXDDIDCG0iJmGLeiVBwNhp2qpHYtrkrf7JyYZBe8cDjajwMYL85FJJXknFkVviZE7pWslV8zwb9jpxIEIuj8zmLpLMAVTUbNpxhWMFkI4izzP3PZzy0MCc_ss3MBJDRD9YODzA_WJxQp0y6hBk_dThpw1XWIuV9zabP/s656/rolada2.jpeg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="rolada serowa z pieczarkami i papryką" border="0" data-original-height="359" data-original-width="656" height="175" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhhhnVCKZJu6fcLTfthpQdVgEXDDIDCG0iJmGLeiVBwNhp2qpHYtrkrf7JyYZBe8cDjajwMYL85FJJXknFkVviZE7pWslV8zwb9jpxIEIuj8zmLpLMAVTUbNpxhWMFkI4izzP3PZzy0MCc_ss3MBJDRD9YODzA_WJxQp0y6hBk_dThpw1XWIuV9zabP/w320-h175/rolada2.jpeg" width="320" /></a></div>Lubię roladę, ale mam z nią problem. Nie chce mi się. Rozbijanie mięsa, wypełnianie, pieczołowite zawijanie – bo przecież nie może się rozpaść – podsmażanie, duszenie... trochę tego dla mnie za dużo. Owszem, robię; ale jednak wolę zostawić to żonie (właścicielce tego bloga). I żeby podała z kaszą – której normalnie przy innych potrawach nie używam. A ja tymczasem biorę się za rzeczy jednogarnkowe albo na szybko w woku.<p></p><p>Jednak jest coś, za co i „w temacie rolad” musiałem się wziąć. Tak mnie zaintrygował ten rodzaj rolady, który pierwszy raz poznałem w Poznaniu. Nie wiedziałem z początku, co to było. A to <b>rolada serowa</b>. Podała ją moja ciocia, która w ogóle miała parę ciekawych pomysłów kulinarnych. Również właśnie na podanie sera, czy pasztetu. Jednak już za komuny tam była dość zaawansowana kultura kulinarna.</p><p style="text-align: center;">___________________________</p><p></p><div style="text-align: center;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/" rel="nofollow"><b>"To nie ten Zachód"</b> -</a></div><div style="text-align: center;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/" rel="nofollow"><span style="color: #444444;">hitowa książka o emigracji.</span></a></div><div style="text-align: center;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/" rel="nofollow"><span style="color: #444444;">Wysyłka na cały świat</span></a></div><div style="text-align: center;">___________________________</div><p>A taka rolada serowa, zwłaszcza z dodatkowymi składnikami – bo może to być i kurczak i jakieś warzywa - może być stosowana zamiast wędlin. Zwłaszcza, że wiele z „zimnych mięs” pobija swoimi walorami wizualnymi. Jednak nie tylko ma prezencję, ale i znakomicie smakuje. Kompozycja sugeruje danie trudne, ale wbrew pozorom przygotowuje się ją raczej łatwo i jest dość szybkie. Daje też możliwość eksperymentowania ze składnikami farszu.</p><p>Można ją spożyć samą, podać np. z bagietką, bądź w postaci cieńszych plastrów położyć na kromce chleba. <b>Rolada serowa</b> równo pokrojona i ładnie zakomponowana na półmisku będzie też ozdobą każdego przyjęcia.</p><h1 style="text-align: left;"><span style="font-size: medium;">Rolada serowa z pieczarkami i papryką</span></h1><p><b><i>Składniki:</i></b> <i>0.5 kg sera żółtego bez dziur, 100g topionego serka, 20 dag pieczarek, 1 czerwona papryka, pół pęczka świeżego szczypiorku, 1 ząbek czosnku, 1 średnia cebula, sól i pieprz.</i></p><p><b>Wykonanie</b>. Ser żółty owinąć dokładnie folią aluminiową. W dużym garnku zagotować wody wystarczająco, aby dało się włożyć ser – czynimy to jednak po tym, jak woda zawrze i wyłączymy wrzątek. Całość przykryć pokrywką i zostawić na godzinę do roztopienia.</p><p>W międzyczasie drobno pokroić pieczarki, cebulę, czosnek i paprykę. Wszystkie warzywa podsmażyć razem do miękkości – ale nie przypalić, zwłaszcza czosnku. Doprawić solą i pieprzem, można użyć też trochę suszonej pietruszki. Dodać serek topiony i poczekać aż się wtopi w całość. </p><p>W międzyczasie roztopiony blok sera żółtego wyciągnąć z wody i odwinąć z folii. Powinien być plastyczny, ale się nie kleić. Ser położyć na arkusz folii spożywczej i rozwałkować na cienki placek. Następnie posypać go umytym i drobno pokrojonym szczypiorkiem oraz posmarować przygotowaną wcześniej masą. Posługując się folią, zawinąć w roladę. Szczelnie zamknąć folię z każdej strony, włożyć do lodówki i pozostawić na parę godzin. Kiedy rolada serowa stężeje – nadaje się do spożycia.</p><p>Uwaga! Można też spotkać inny sposób przyrządzania rolady serowej, kiedy ser w plasterkach nadtapiamy w piekarniku kilka minut w niskiej temperaturze, pokrywamy farszem i zawijamy. To może nawet ciut szybsza opcja, ale ta pierwsza wydaje nam się bardziej klasyczna.</p><p><br /></p><p style="text-align: right;"><i>Jac</i></p><p><br /></p><p><i><span style="font-size: medium;">Poprzedni przepis dotyczył <a href="https://www.merkuriuszkulinarny.co.uk/2022/04/gesiej-jagody-nie-kupuj-w-puszce.html"><b>angielskiego ciasta z agrestem</b></a></span></i></p><p><br /></p><p><br /></p>JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9122816401114740320.post-66950415808683954102022-04-29T21:44:00.008+00:002022-05-16T08:38:17.651+00:00Gęsiej jagody nie kupuj w puszce<p><br /></p><p><br /></p><p><b><span style="font-size: medium;">Gdzieś to tłukło się po głowie, coś mówiło, że jest inaczej. Teraz dopiero zdaliśmy sobie sprawę, z tego o co nam chodzi – otóż pewne nasze polskie produkty w Wielkiej Brytanii są nieznane lub wręcz egzotyczne. Albo raczej - już o nich nie pamiętają.</span></b></p><p><br /></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3w63kdcNXR3tju8iLL9k2s2ZzqyUdJEFGZ3Vav8BATMr0ltNBRVVuN7sT2Ip0wYxisAxbV9_CneRqxosOqbDXwJ4iBeDRXJRP2ogeI6M8HfFK4oye_ZaDpeNs4M2Otxs0DmwbUkfC3DdyiUIF_16HKXLhkFm4KMUqIeE8Y1gIHnamCXJ0yAUfR7Rr/s910/agrest.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="ciasto z agrestem" border="0" data-original-height="511" data-original-width="910" height="180" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3w63kdcNXR3tju8iLL9k2s2ZzqyUdJEFGZ3Vav8BATMr0ltNBRVVuN7sT2Ip0wYxisAxbV9_CneRqxosOqbDXwJ4iBeDRXJRP2ogeI6M8HfFK4oye_ZaDpeNs4M2Otxs0DmwbUkfC3DdyiUIF_16HKXLhkFm4KMUqIeE8Y1gIHnamCXJ0yAUfR7Rr/w320-h180/agrest.jpg" width="320" /></a></div>To, że potrawy robi się odmienne, to zupełnie normalne, nawet dla sąsiadów. I zupełnie rozumiemy, że ogórki kiszone to dla Anglika mogą być ogórki zepsute, podobnie jak „sauerkraut”, choć znany, to niegodny zaufania. A flaki to w ogóle jakiś dramat. No ale są rzeczy wydałoby się powszednie, a mało albo w ogóle nieznane, bądź przynajmniej nieużywane.<p></p><p>Kiedyś pisaliśmy o kalarepie. Sympatyczne te bulwy są wciąż dość popularne w Polsce. Można je schrupać na surowo, zrobić sałatkę, czy swoiste „carpaccio”. W UK, owszem, istnieje. Gdzieś tam, ale niezbyt w handlu i bardzo mało w ludzkiej świadomości. „Co z tym zrobić?” - pytają rozpaczliwie na forach internetowych obdarowani takim warzywem.</p><p style="text-align: center;">___________________________</p><p></p><div style="text-align: center;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/" rel="nofollow"><b>"To nie ten Zachód"</b> -</a></div><div style="text-align: center;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/" rel="nofollow"><span style="color: #444444;">hitowa książka o emigracji.</span></a></div><div style="text-align: center;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/" rel="nofollow"><span style="color: #444444;">Wysyłka na cały świat</span></a></div><div style="text-align: center;">___________________________</div><p>Trochę lepiej jest z agrestem. Pamiętacie jak to było w Polsce? Zjadało się go nawet z krzaka, kto wie, czy taki nie był najlepszy. Na targu można było kupować na kilogramy bądź na garnuszki półlitrowe. Tanio. Brytyjczycy, chyba wielu przynajmniej, wiedzą co to jest agrest. Nazywa on się tutaj „gooseberry”. Czyżby „gęsia jagoda”?</p><p>No ale próbujemy go kupić w lokalnym Tesco. W końcu mają nawet wyszukane owoce tropikalne. Agrest jest, owszem. W puszce. Kosztujemy – to niedany kompot.</p><p>Czemu trudno go dostać? Nie wiemy, chyba zmieniły się gusta. Ale chyba nie wszystkim Brytyjczykom z tym dobrze. Oto w „Telegraphie” narzekała Bee Wilson. W środku sezonu nie mogła dostać w supermarkecie tego owocu, który przecież jest rodzimym. Podobnie było w lokalnym warzywniaku. Nie dostają od paru lat.</p><p>Jeszcze gorzej jest z czarnymi jagodami, tymi brytyjskimi. Kiedyś bardzo popularne w lecie, zwłaszcza w północnej Anglii, teraz zniknęły. Jak są, to z naszej części kontynentu. Znikają porzeczki. Parę lat temu widzieliśmy je w markecie – teraz nie.</p><p>Agrest gdzieś tam się jeszcze kupi, nawet w niektórych marketach, ale nie jest to za częste. Może być nawet gorzej, bo specjaliści od miejscowego żywienia podejrzewają, że Brytyjczycy zatracają wiedzą na temat co z tym można zrobić. A przecież istnieje takie klasyczne danie jak</p><h2 style="text-align: left;"><span style="font-size: medium;">English Goosberry Pie</span></h2><p><i><b>Składniki: na ciasto</b> - 350g mąki, 175g margaryny, 1 jajko, łyżka caster sugar, sól, kilka łyżek wody;<b> na nadzienie</b> - 750g agrestu, 125g caster sugar, 2 łyżki świeżej mięty.</i></p><p><b></b></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><b><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhj-_B15Oyqb0HICK7wgDIeb8afszUv-pqlySqINUAlvfyfu2Y4iJH1d357NDeNuJRtXfrAaAZpjU_tdRpvmYL9PeX_RLhM5A4KZikkWgakYXLplMw5WROswgKCgkqk3NWgofyEBfTyzIbaxl4OuTClK8CEDWTFxloYT2zmKCYcQSTwEgCKy1DYFUJT/s1024/goosberry%20pie.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img alt="ciasto z agrestem" border="0" data-original-height="681" data-original-width="1024" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhj-_B15Oyqb0HICK7wgDIeb8afszUv-pqlySqINUAlvfyfu2Y4iJH1d357NDeNuJRtXfrAaAZpjU_tdRpvmYL9PeX_RLhM5A4KZikkWgakYXLplMw5WROswgKCgkqk3NWgofyEBfTyzIbaxl4OuTClK8CEDWTFxloYT2zmKCYcQSTwEgCKy1DYFUJT/w320-h213/goosberry%20pie.jpg" width="320" /></a></b></div><b>Wykonanie.</b> Do miski przesiać mąkę z solą, dodać kawałki margaryny i wymieszać, aby powstały grudki. Dodać żółtko i cukier. Wlewać wodę i wyrabiać na lekkie ciasto. Zrobić z niego kulę, zawinąć w folię i schłodzić przez 30 minut. Rozgrzać piec do 200⁰C (z cyrkulacją - 180⁰C).<br />Ciasto podzielić na dwie części. Jedną rozwałkować na desce posypanej mąką. Włożyć ją do płaskiej formy (900 ml) na pie.<p></p><p><br />Wymieszać owoce, 100g cukru i miętę, po czym położyć na ciasto w formie. Rozwałkować drugą połowę, posmarować brzegi wodą. Przykryć tym to co w formie, docisnąć brzegi (np. widelcem). Zrobić małe nacięcie u góry placka. Posmarować rozbełtanym białkiem, posypać resztą cukru.</p><p>Piec 15 minut, po czym zredukować temperaturę o 20⁰C na dalsze 25-30 min. Ciasto powinno być złotawe, zaś owoce miękkie. Ciasto z agrestem podawać na ciepło lub na zimno.</p><p>Smacznego!</p><p><br /></p><p><i><span style="font-size: medium;">Poprzednio proponowaliśmy <a href="https://www.merkuriuszkulinarny.co.uk/2022/03/korzeniowo-ale-nie-korzennie.html"><b>zupę ze słodkich ziemniaków, buraków i imbiru</b></a></span></i></p><p><br /></p><p><br /></p><p><br /></p>JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9122816401114740320.post-41989342112673884832022-03-25T22:21:00.009+00:002022-03-26T09:57:40.974+00:00Korzeniowo, ale nie korzennie<p> </p><p style="margin-bottom: 0cm;"><br />
</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;"><b>A oto coś pachnącego, rozgrzewającego
i kolorowego – zupa ze słodkich ziemniaków, buraków i imbiru.
Tak, w smaku będzie to coś raczej azjatyckiego. Akcenty indyjskie
czy też indochińskie, są tutaj niezaprzeczalne.</b></p>
<p style="margin-bottom: 0cm;"><br />
</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2Kb2e3JIA0ifmdFYOdf5x2SuFCggTiVsJyaD6OOMOndgIc9R5gqH79NA3JPTAgzWhcSVWGkn0sJyue0VttAjgM4boSooA3_D7z2F0b8yFzdUNGN1IXHcbnX5suMrh-lKrZxKd2_c8sv7B5Q4Lqj30R_pYeST806UC9nJWlKuSGo_hxd3YV3rF3fP9/s290/slodkie%20ziemniaki%20zupa.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="przepis na zupę ze słodkich ziemniaków i buraków" border="0" data-original-height="287" data-original-width="290" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2Kb2e3JIA0ifmdFYOdf5x2SuFCggTiVsJyaD6OOMOndgIc9R5gqH79NA3JPTAgzWhcSVWGkn0sJyue0VttAjgM4boSooA3_D7z2F0b8yFzdUNGN1IXHcbnX5suMrh-lKrZxKd2_c8sv7B5Q4Lqj30R_pYeST806UC9nJWlKuSGo_hxd3YV3rF3fP9/s16000/slodkie%20ziemniaki%20zupa.jpg" /></a></div>Ta zupa to potrawa z produktów, które
były nam znane i od czasu do czasu używane, ale tak naprawdę nie
mieliśmy dla nich przez dłuższy czas zbyt wielu zastosowań. No
może poza imbirem, bo ten stosowany jest przez nas powszechnie, choć bardziej jako przyprawa. Ale słodkie ziemniaki? Ot, fajne frytki z nich
wychodzą. Buraki? Pasują nam te starte, do obiadu. No i do barszczu
oczywiście.<br />A tu znów zupa. Ale barszcz to na pewno nie
będzie.<br /><br />Co do słodkich ziemniaków, to pierwsze skojarzenie
jakie przychodzi mi na myśl, to pataty (względnie bataty) i dawne
powieści przygodowo-podróżnicze. W nich to miejscowi z reguły
uprawiali owe bataty, względnie maniok. No i rzeczywiśćie, kraje
afrykańskie to do dziś ich najwięksi producenci. Poza
Chinami...<p></p><p style="margin-bottom: 0cm;"><br />Ale człowiek długo nawet nie wiedział co to jest –
stąd i nie używał. W Polsce kiedyś nie widziało się ich w
handlu. A i teraz w wielu miejscach nie są zbyt popularne.
Tymczasem w UK zajmują eksponowane miejsce pośród innych
ziemniaków. Pewnie ze względu na przeszłość kolonialną tego
kraju.</p>
<p style="text-align: center;"><span style="color: #2b00fe;">_____________________________________</span></p><p style="margin-bottom: 0cm;">
</p><p style="text-align: center;"><span style="color: #2b00fe;"><a href="https://www.italki.com/affshare?ref=travelpol" rel="nofollow">Ucz się angielskiego i nie tylko<br />Z domu. Z najlepszymi.<br />Albo sam nauczaj!<br /></a>_____________________________________</span></p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">A wiedzieliście, że noszą też
nazwę - taką bardziej naukową - wilec ziemniaczany? Pewnie
dlatego, że potrafią mieć długą łodygę, nawet do 5
metrów.<br />Jemy je podobnie jak nasze, zwykłe ziemniaki i również
są bardzo zdrowe, jeżeli nawet nie bardziej. Pomagają w wielu
schorzeniach, mają nawet właściwości antynowotworowe lub przynoszą ulgę astmatykom. <br />Natomiast są szczególnie wdzięczne do zup, świetne
są z nich rzeczone frytki, a także pudding. Jak się okazuje,
możliwości ich wykorzystania jest wiele. Alkohol na nich też
pędzą...</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;"><br />
</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">O burakach i imbirze opowiadać chyba
nie trzeba. Każde dziecko wie, że to superzdrowe produkty. Za to w
Wielkiej Brytanii nie do końca o tym wiedzą. Wielu Brytyjczyków
np. nigdy nie jadło buraka (jakieś 10% populacji).<br />Oczywiście
najlepsze są surowe, ale czasami trzeba je przetworzyć. Trochę
stracą na wartości, ale nie całkiem. No i efekt kulinarny będzie
znakomity!<br /><br /></p><h4 style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;"><span style="font-size: medium;">Zupa z buraków, słodkich ziemniaków
i imbiru</span></h4>
<p style="margin-bottom: 0cm;"><i><b>Składniki:</b> 1 cebula, 2 średnie
bataty, 4 ugotowane buraki, niewielki kawałek imbiru (2-3 cm), 2
ząbki czosnku, puszka mleka kokosowego, łyżka oleju kokosowego
(ew. zwykły), 500 ml bulionu, łyżka kuminu, 1/2 łyżeczki płatków
chili, świeża kolendra, sól pieprz.</i><br /><b>Wykonanie.</b> Ziemniaki
obrać, pokroić w kostkę i zalać zimną wodą, aby nie ściemniały
(jak „normalne” ziemniaki), Podobnie pokroić buraki. Cebulę
poszatkować, jak i czosnek. Również jak najdrobniej posiekać
imbir, a najlepiej rozetrzeć w blenderze.<br />Rozgrzać w większym
rondlu olej i podsmażyć cebulę, aż zacznie brązowieć. Dodać
imbir, czosnek, kumin i chili. Podsmażyć 1-2 minuty, mieszając,
tak aby uwolniły się zapachy.<br />Wrzucić ziemniaki i buraki. Zalać
bulionem i gotować pod przykryciem do miękkości, tj. przynajmniej
15 minut.<br />Przetrzeć blenderem, dodać mleko kokosowe i doprawić.
Na koniec posypać listkami świeżej kolendy.<br />Smacznego!</p><p style="margin-bottom: 0cm;"><br /></p><p style="margin-bottom: 0cm;"><i><span style="font-size: medium;">Poprzedni post o tym <a href="https://www.merkuriuszkulinarny.co.uk/2022/01/trzeba-tylko-dokadnosci.html"><b>jak zrobić carbonarę</b></a></span></i></p><p style="margin-bottom: 0cm;"><br /></p><p style="margin-bottom: 0cm;"><br /></p>JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9122816401114740320.post-14895093233602549342022-01-26T21:34:00.005+00:002022-03-20T11:45:13.712+00:00Trzeba tylko dokładności<h1 style="text-align: left;">Spaghetti carbonara - skąd to się wzięło?</h1><p><b>Od jakiegoś czasu spaghetti carbonara jest jednym z częściej wykonywanych dań w naszej kuchni. Bo raz, że to potrawa stosunkowo szybka, dwa że smaczna. W ten sposób dołączyliśmy do rzesz Włochów, dla których to prawie codzienność. No, tyle, że wykonujemy je czasami z pewnymi modyfikacjami.</b></p><p><b><br /></b></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhDKk9ZHBK0vqY4OyuPzcoqNFm1TpDAQG2C0zeeQnl8EDGGhAqVBPVBDod1NLWKDgUpHSDFa_GVgQ9MDdADKaixQmkvs0PIL36REhVShtvjAzd4NrZBa0MbEUOsH3-jL_diOsW83tRlYjgjRDfOdVMq8sRxYHUk3k4C6ljr3D9Qey6Q9_a5hUaFpnSB=s267" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="spaghetti carbonara pochodzenie" border="0" data-original-height="200" data-original-width="267" height="299" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhDKk9ZHBK0vqY4OyuPzcoqNFm1TpDAQG2C0zeeQnl8EDGGhAqVBPVBDod1NLWKDgUpHSDFa_GVgQ9MDdADKaixQmkvs0PIL36REhVShtvjAzd4NrZBa0MbEUOsH3-jL_diOsW83tRlYjgjRDfOdVMq8sRxYHUk3k4C6ljr3D9Qey6Q9_a5hUaFpnSB=w400-h299" width="400" /></a></div>Owe modyfikacje bynajmniej nie obejmują samego sposobu wykonywania. Nie, to już byłaby profanacja. Która zresztą często się ludziom przydarza, jako że ten „kanoniczny” posiłek z Italii bywa nieudolnie wykonywany i naprawdę psuty.<br />My może nie do końca trzymamy się gatunku sera, czy też <i>guanciale</i> bywa nieautentyczne, ale poza tym robimy jak trzeba.<p></p><p>A i u nas początki nie były łatwe. Tzn. wydawało się nam, że wiemy ja to danie wykonywać. A i to wtedy, kiedy zorientowaliśmy się na czym w ogóle ono polega. No bo „carbonara”? Skąd taka dziwna nazwa? O co chodzi z tym węglem? Czy to ma być makaron z czymś czarnym? Jedno było pewne - że bez pomidorów...</p><p>I tak naprawdę, do tej pory nie wiadomo skąd to się wzięło. Nawet nie jest pewne, czy rzecz pochodzi z okolic Rzymu, czy raczej Neapolu. Czarny pieprz, przypominający pył węglowy, miałby wskazywać raczej na Lacjum (region z Rzymem). Ale przecież w Neapolu też go dają, w dodatku używając jajka i ser. Kolejna teza jest taka, że nazwa pochodzi od karbonariuszy, czyli węglarzy - ale też ruchu niepodległościowego w XIX wieku. Carbonara mogła też być wariantem potrawy nazywanej „ser i jaja”, pochodzącej z Abruzji i Lacjum.</p><p style="text-align: center;">___________________________</p><p></p><div style="text-align: center;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/" rel="nofollow"><b>"To nie ten Zachód"</b> -</a></div><div style="text-align: center;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/" rel="nofollow"><span style="color: #444444;">hitowa książka o emigracji.</span></a></div><div style="text-align: center;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/" rel="nofollow"><span style="color: #444444;">Wysyłka na cały świat</span></a></div><div style="text-align: center;">___________________________</div><p>Ale nawet nie jest pewne, że to ten czas. Nie ma bowiem carbonary w rzymskiej książce kucharskiej z 1930 r. Za to pojawiają się wzmianki o niej tuż po drugiej wojnie światowej. Czemu akurat wtedy? Bo oddziały alianckie przywiozły ze sobą bekon. A mieszając go ze spaghetti, już tylko krok do tej potrawy.</p><p>Możliwości są więc różne, najważniejsze, że wiemy jak carbonarę przygotować dziś. Nie używamy śmietany, jak niektórzy; dodatek czosnku chyba też nie jest autentyczny. Nie mówiąc już o innych udziwnieniach, jak np. dodatek pieczarek. To byłby makaron z pieczarkami... Spróbujmy więc.</p><p><br /></p><h3 style="text-align: left;">Spaghetti carbonara</h3><p><i><b></b></i></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><i><b><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiymuqQCs3iahM9IEQV6aPVx8NU0pyvVlrs857LIWXp3VCHLw62_zk1mcpTWNZZ5nkDVrBYeXRLhtsdXN2u3rggqU8Pl0tblR8dHBIvJoHv-fL4xumUsGW00DPLZqbgqbhoh4nMQheMLINhiggB-2jF9itoG4WDTEJ4tlu52zKtJ9laRdsZP3447npl=s298" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img alt="boczek do carbonary" border="0" data-original-height="200" data-original-width="298" height="134" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiymuqQCs3iahM9IEQV6aPVx8NU0pyvVlrs857LIWXp3VCHLw62_zk1mcpTWNZZ5nkDVrBYeXRLhtsdXN2u3rggqU8Pl0tblR8dHBIvJoHv-fL4xumUsGW00DPLZqbgqbhoh4nMQheMLINhiggB-2jF9itoG4WDTEJ4tlu52zKtJ9laRdsZP3447npl=w200-h134" width="200" /></a></b></i></div><i><b><br />Składniki:</b> 400 gram makaronu pszennego durum (spaghetti lub maccheroni), 150 gram guanciale (jednak my używamy również innych, dobrych gatunków boczku wędzonego lub suszonego), 100 gram sera pecorino (i znów - my tutaj używamy też parmezanu), 2 jajka i 1 żółtko, oliwa, świeżo zmielony czarny pieprz, sól.</i><p></p><p><b>Wykonanie.</b> Boczek, jeżeli nie kupiliśmy go już posiekanego, pokroić w kostkę. Następnie usmażyć na chrupko, ale nie przypalić. W międzyczasie ugotować makaron <i>al dente</i> w osolonej wodzie, odcedzić, zachowując ciut płynu z gotowania. Ubić jaja, wsypać do nich ok. połowy sera i dobrze doprawić pieprzem.<br />Pod patelnią wyłączyć gaz. Następnie wrzucić makaron na patelnię z boczkiem, i dobrze wymieszać. Na to wylać masę jajeczno-serową - względnie, to makaron wsypać do niej. Wymieszać. Gdyby rzecz była za sucha, dolać troszeczkę wody z gotowania (warto to zapamiętać do innych dań z makaronem). Posypać resztą sera, polać dodatkowymi paroma kroplami oliwy, ewentualnie jeszcze trochę potraktować pieprzem.</p><p>Podawać z kieliszkiem czerwonego wina i zjadać na świeżo.</p><p>Smacznego!</p><p><br /></p><p style="text-align: center;"><i><b>Poprzednie danie na tym blogu to <a href="https://www.merkuriuszkulinarny.co.uk/2022/01/jadziem-na-terespolska.html">Śledź marynowany w oleju z ziołami</a></b></i></p><p><br /></p>JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9122816401114740320.post-27797099949575950672022-01-19T14:05:00.005+00:002022-01-19T14:11:22.158+00:00 Jadziem na Terespolską<p>czyli</p><h1 style="text-align: left;"><span style="font-size: large;">Śledź marynowany w oleju z ziołami</span></h1><p><br /></p><p><b>Śledzie to również w kuchni polskiej absolutna klasyka. To danie, czy raczej produkt, spożywany od zarania naszych dziejów. Wszak, jak powiedział klasyk, „śledzie się pojawiły na Terespolskiej”. To rybka tania, na co dzień, ale też dpowiednio podany śledzik może być hitem każdej imprezy. My proponujemy coś, co można spożyć bezpośrednio ze słoja lub trzymać jako półprodukt do bardziej rozbudowanych kompozycji - właśnie np. na specjalne okazje.</b></p><p><br /></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEi7m3nFIoq5li8QSnHEQZk4U6AajROAmzvfuCthV0lztIBtTi2dYjzaefwrCUW318V1IGlGjXkdbpCVzuzbu7tJTbMd6gGROSnaAi79ReLl2DXobmo878jqarbK6VeCsLxtR58vpoWZCBJA14lq0BBSq77X7XSdnOwU_LPxB0yM94zD0vVc2GGSgRsv=s3264" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="śledż w zalewie olejowo-ziołowej" border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEi7m3nFIoq5li8QSnHEQZk4U6AajROAmzvfuCthV0lztIBtTi2dYjzaefwrCUW318V1IGlGjXkdbpCVzuzbu7tJTbMd6gGROSnaAi79ReLl2DXobmo878jqarbK6VeCsLxtR58vpoWZCBJA14lq0BBSq77X7XSdnOwU_LPxB0yM94zD0vVc2GGSgRsv=w320-h240" width="320" /></a></div>Jest to ryba wciąż stosunkowo łatwo dostępna; do tego uniwersalna - bo można ją przyrządać na rozmaite sposoby - łatwa w obróbce i bez wątpienia smaczna. Do tego sporo tańsza od innych, rzadszych lub większych gatunków.<p></p><p>Wartości odżywcze ryb w ogóle i śledzi w szczególności to chyba dość znany temat. Pewnym paradoksem jest natomiast fakt, że choć to rybki tłuste, to nie mają za dużo kalorii. Poza tym zawierają akurat pożyteczne tłuszcze (np. omega-3). Mają witaminy A, D, E, B6, B12, żelazo, cynk, miedź, fosfor i jod.</p><p>Reasumując, są dobre na serce, ciśnienie, kości, nawet na oczy, pamięć i koncentrację. Do tego przyśpieszają spalanie tłuszczu. Wspaniała rzecz! </p><p>No i my staramy się je spożywać kiedy tylko się da. Tzn. jedno z nas przede wszystkim w postaci sałatki, drugie - pod jakąkowliek postacią. A choćby położyć płat matjasa na razowy chleb i tak wsunąć.</p><p style="text-align: center;">___________________________</p><p></p><div style="text-align: center;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/" rel="nofollow"><b>"To nie ten Zachód"</b> -</a></div><div style="text-align: center;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/" rel="nofollow"><span style="color: #444444;">hitowa książka o emigracji.</span></a></div><div style="text-align: center;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/" rel="nofollow"><span style="color: #444444;">Wysyłka na cały świat</span></a></div><div style="text-align: center;">___________________________</div><p>Poniżej zaś coś, co jemy bezpośrednio albo stosujemy jako wariant przechowywania śledzia. Właśnie np. do wykorzystania go później na sałatkę.<br />Z pewnością ten nasz śledź jest wynikiem inspiracji innymi podobnymi produktami. Ale też owa kompozycja wynika z własnych doświadczeń smakowych - takich trwających przez lata.</p><p>A śledziki w małych kwadratach, posypane ziołami i czymś ostrym jadaliśmy np. przed laty w pewnym krakowskim lokalu szantowym. Podawano je raczej osobom zaufanym...😉 </p><p><br /></p><h4 style="text-align: left;">Śledź marynowany w ziołami</h4><p><i><b>Składniki:</b> 4-5 matjasów, 1 duża cebula, ok, 1/2 szklanki oleju, 1/3 szklanki octu, 1/2 szklanki wody, 3 liście laurowe, 5 ziaren ziela angielskiego, po szczypcie tymianku, majeranku, lubczyku, koperku; pół łyżeczki słodkiej papryki, względnie szczypta pieprzu Cayenne, kilkanaście ziarenek czarnego pieprzu, łyżeczka cukru.</i></p><p><b></b></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><b><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEj6TC7sWbsALJO0WU7A0YermGwwqIpVdWY3SZgb1Ih6RFEiRpW9g_OUKXvP1-fE7DYAUFGpqxz10Xk-uAyVP6tXXLKlWcAbCphfEx3sndb70pDPOnsUgBinErhEVp789ksogvcrK5FHX7vWyJq7WbVVgixuplyB6SZHFpS94Bw0I9iu6HXtlkW1PHWd=s3264" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img alt="śledź w oleju z ziołami" border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEj6TC7sWbsALJO0WU7A0YermGwwqIpVdWY3SZgb1Ih6RFEiRpW9g_OUKXvP1-fE7DYAUFGpqxz10Xk-uAyVP6tXXLKlWcAbCphfEx3sndb70pDPOnsUgBinErhEVp789ksogvcrK5FHX7vWyJq7WbVVgixuplyB6SZHFpS94Bw0I9iu6HXtlkW1PHWd=w200-h150" width="200" /></a></b></div><b>Wykonanie.</b> Matjasy moczę i płukam. Jeżeli wykonuję rzecz w UK, to mam do dyspozycji jednak głównie paczkowane płaty, od razu w oleju. Te tylko kroję na mniejsze kawałki. Takie, aby potem dało się od razu nadziać na wykałaczkę i „do dzioba”.<p></p><p>Ziarenka ziela angielskiego, jałowca i pieprzu rozgniatam. Pamiętajcie, że czarny pieprz nie tylko dodaje ostrości, ale ma też walory zapachowe. I ten w całości, świeżo rozgnieciony, jest prawdziwy. Ja nie wiem, czy ten w proszku, „value”, „own brand”, w markecie, nie zawiera np. jeszcze kurzu z podłogi, aby było go więcej (stąd cena).</p><p>Cebulę kroję w piórka, wrzucam do rondelka z cukrem, połową ziół i gotuję. Dolewam ocet. Śledzie układam w słoiku z resztą ziół, zalewam olejem, ostudzoną zalewą z cebulą, zakręcam szczelnie, obracam całość, aby się wymieszało. I odstawiam na kilka dni.</p><p>Smacznego!</p><p><br /></p><p style="text-align: center;"><i>Poprzedni post to <a href="https://www.merkuriuszkulinarny.co.uk/2022/01/spagetti-z-krewetkami-dla-dzieci.html"><b>Spaghetti z krewetkami dla dzieci</b></a></i></p><p style="text-align: center;"><br /></p><p> </p><div><br /></div>JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9122816401114740320.post-55410477938478466082022-01-15T14:00:00.008+00:002022-01-15T18:07:59.069+00:00Spaghetti z krewetkami dla dzieci<p><br /></p><p><b>Naszym codziennym dylematem bywa jak połączyć walory smakowe z prostotą i szybkością serwowanego na obiad dania. Wszelkie makarony mogą spełniać te warunki, a spaghetti z krewetkami smakuje, wygląda i nawet brzmi atrakcyjnie.</b> </p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEj2aDMXliSSp49wi71PfmEAKqtgOVufEIUZdY1Mm9KAMkzCnMkKgyLOHgzib0iIOKk4IUfcsrwQrwGyDI8vpfMx2MLSvB3HfhH3PGYzGrJa1GvShzaoNhC3wkHuefaoAwJJ64mCpoDulLHdZMG8HHJIgy50TM7LEXgE2qNe839jefHCo407pWnsoPve=s294" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="krewetki z makaronem" border="0" data-original-height="200" data-original-width="294" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEj2aDMXliSSp49wi71PfmEAKqtgOVufEIUZdY1Mm9KAMkzCnMkKgyLOHgzib0iIOKk4IUfcsrwQrwGyDI8vpfMx2MLSvB3HfhH3PGYzGrJa1GvShzaoNhC3wkHuefaoAwJJ64mCpoDulLHdZMG8HHJIgy50TM7LEXgE2qNe839jefHCo407pWnsoPve=s16000" /></a></div>Co do nazwy tego dania - my je tak nazywamy, bo właśnie dzieci je szczególnie lubią. Pałaszują nawet niejadki, a nam zwłaszcza chodzi o te, które nie przepadają za rybami. Zresztą wielu ludzi nie lubi ryb (nie rozumiem dlaczego...), a tymczasem są one bardzo zdrowe i powinny być spożywane. Zakładamy więc, że i inne owoce morza posiadają podobne walory odżywcze.<p></p><p>I zgadza się. Owe żyjątka zawierają sporo minerałów, w tym takie jak: fluor, jod, selen, wapń oraz - w nieco mniejszych ilościach - cynk, magnez i żelazo. Witaminy, głównie z grupy B, sporo białka, za to mało tłuszczu. I jeszcze coś wyjątkowego - to astaksantyna. Ów barwnik z rodziny karotenoidów, cechuje się silnym działaniem przeciwutleniającym. Spowalnia on proces starzenia i rozwój różnych chorób (np. Alzheimera). Są krewetki również dobre na serce, nadciśnienie itd.</p><p style="text-align: center;">___________________________</p><p></p><div style="text-align: center;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/" rel="nofollow"><b>"To nie ten Zachód"</b> -</a></div><div style="text-align: center;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/" rel="nofollow"><span style="color: #444444;">hitowa książka o emigracji.</span></a></div><div style="text-align: center;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/" rel="nofollow"><span style="color: #444444;">Wysyłka na cały świat</span></a></div><div style="text-align: center;">___________________________</div><p></p><p>Owszen, są tacy, którzy za skarby świata nie dotkną krewetek. „Nie będą przecież jeść robaków!” Cóż, uznajemy, że to przypadki nieuleczalne, nie da się im już pomóc, niech sobie już zostaną przy mielonym (którego też lubimy... czasami) „z zimiokamy”.</p><p>Tak więc - <b>spaghetti z krewetkami dla dzieci</b>.</p><p>To jest danie rzeczywiście łatwe i szybkie, ale trzeba spełnić parę warunków. Również prostych, zresztą. Po pierwsze - nie rozgotować makaronu. To oczywiście warunek, który wypada spełniać i przy innych potrawach tego typu. „Nudle” mają być <i>al dente</i>, a nie rozmemłane. Jeżeli ktoś ma z tym problem, to niech - zanim dojdzie do doskonałości - w końcowych mnutach gotowania kosztuje regularnie, po jednej nitce.</p><p>Po odcedzeniu zaś przelewamy makaron zimną wodą. To tzw. „hartowanie”, to nic innego, jak definitywne zatrzymywanie procesu gotowania.</p><p>Po drugie, krewetki to delikatne, małe stworzonka morskie. I jako takie potrzebują naprawdę niewiele czasu w garnku, aby nadawać się do jedzenia. Surowe zresztą też się nadają, ale to nie w tej potrawie. </p><h4 style="text-align: left;">Jakie krewetki wybierać?</h4><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEg5M66mDqHaBFVSRtlFiYQRvyrJKfG-U1CP0RfLZPfSMcGAFO8omyLi6GHqs9ivgeNcfdw4u1ZlZyttVkRFjca3jyK52-jIF_D5jBDRm7o8_zpK6qxqfwSpWy-FY9luHECKi0L1Ohm8lZS0Q3zkNP8RHRf5PDMtn6dEERVD1qeOfzyLHbwMzz-qcTOS=s3264" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img alt="krewetki ze sklepu" border="0" data-original-height="2448" data-original-width="3264" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEg5M66mDqHaBFVSRtlFiYQRvyrJKfG-U1CP0RfLZPfSMcGAFO8omyLi6GHqs9ivgeNcfdw4u1ZlZyttVkRFjca3jyK52-jIF_D5jBDRm7o8_zpK6qxqfwSpWy-FY9luHECKi0L1Ohm8lZS0Q3zkNP8RHRf5PDMtn6dEERVD1qeOfzyLHbwMzz-qcTOS=w200-h150" width="200" /></a></div>Właściwie – jakiekolwiek nadajace się do spożycia. Ponieważ jednak podlegają one tutaj obróbce kulinarnej, a nie są ładnie komponowane na talerzu bez gotowania, to wybieramy te tańsze. Choć dzieci wolą, aby krewetkę było czuć i widać, więc raczej co najmniej te nazywane „średnimi”. Podczas nawet krótkotrwałego duszenia i tak się skurczą...<p></p><p>Aby zachować walory wizualne potrawy, a jednocześnie oddać smak, lubimy dodawać krewetki w dwóch „turach”. Na parę minut dłużej te, które mają oddać smak - i dosłownie minutę, dwie, tuż przed podaniem - te, które mają się prezentować.</p><p>Istnieje jeszcze inna możliwość, najlepsza. Posłużyć się też tymi krewetkami w pancerzykach, w całości. Trzeba dorzucić je na początku i podsmażyć na oliwie z innymi składnikami. Można je następnie wyciągnąć przed dodaniem śmietany, obrać i wrzucić na powrót. Wraz z innymi krewetkami (gotowymi do użycia, bez pancerzyków), tymi, które stanowią w tej potrawie główną masę produktu.</p><h4 style="text-align: left;">Spaghetti z krewetkami dla dzieci</h4><p><i><b>Składniki:</b> makaraon spagetti 250 g., śmietana 300 ml, mała cebulka, 2 ząbki czosnku, pół kostki rosołowej, paczka krewetek 300-400 g., garść tartego sera, sok cytrynowy, sól, pieprz, oliwa, szczypta chili albo pieprzu cayeńskiego, zielona pietruszka. Opcjonalnie - łyżeczka wegety albo pół łyżeczki lubczyku i łyżka lekkiego sosu sojowego.</i></p><p><b>Wykonanie.</b> Zagotować makaron - najlepiej po dobrej garści na osobę. Pod koniec gotowania odlać szklankę płynu spod makaronu. Pokroić drobno cebulkę i podobnie czosnek. Podsmażyć na oliwie, w dużym garnku/rondlu - ale nie brązowić! Więc najpierw cebulkę, później, przez chwilę czosnek. Zalać wodą spod makaronu, dodać kostkę bulionową, ew. vegetę albo lubczyk i sos sojowy (dadzą efekt „umami”), szczyptę pieprzu cayeńskiego, poddusić. Dodać śmietanę. Zagotować wsypać 1/3 krewetek.<br />Podgotować chwilę, aby oddały smak. Wsypać resztę krewetek, gotować minutę, dodać 1/3 sera. Wsypać makaron, wymieszać wszystko dokładnie. Doprawić ostatecznie solą i pieprzem, skropić sokiem cytrynowym (my dodajemy jeszcze tartą skórkę, jak akurat mamy, trochę wcześniej).</p><p>Podając, posypać resztą sera, przybrać paroma listkami pietruszki.<br />Smacznego!</p><p> </p>JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9122816401114740320.post-20305417478718487752021-05-26T13:00:00.010+00:002022-01-07T23:22:11.950+00:00Placki z cukinii - lepsze niż ziemniaczane<p> </p>
<p style="margin-bottom: 0cm;"><b><span style="font-size: medium;">Tak, to prawda. Oczywiście, że
subiektywna - ale też prawda. Powodów tej łatwości jest kilka. Od
lenistwa poczynając, a na walorach smakowych kończąc. Placki z
cukinii to proste danie, które może stać się wykwintnym.</span></b></p>
<p style="margin-bottom: 0cm;"><br />
</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEic4rKfhQqsFBUWKV4t-Jy7kQkUpKSP8kvrPAGpKKK1rQVL6comby6ajWBY_reTnBw2ujsfCMVYVI18DgvZ4RpV8sY-z8D3kcmDUkw66ejjhse3znPtnRp8sIvc7mvXrKkmc_watVsnhRo/s1024/placki+z+cukinii.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="placki z cukinii" border="0" data-original-height="768" data-original-width="1024" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEic4rKfhQqsFBUWKV4t-Jy7kQkUpKSP8kvrPAGpKKK1rQVL6comby6ajWBY_reTnBw2ujsfCMVYVI18DgvZ4RpV8sY-z8D3kcmDUkw66ejjhse3znPtnRp8sIvc7mvXrKkmc_watVsnhRo/w320-h240/placki+z+cukinii.jpg" width="320" /></a></div>Jakoś tak się złożyło, że gdzieś
w czeluściach dolnej szuflady lodówki zawieruszyła nam się
cukinia. Pojawiła się przy okazji, kiedy poszukiwaliśmy czegoś
innego. To częste u nas z cukiniami – kupujemy je bez celu, „na
później”, bo akurat na półce w sklepie leżą takie, które
bardzo ładnie się prezentują. Wsadzamy do lodówki... i o nich
zapominamy. Pewnie dlatego, że nie są przeznaczone na danie główne.
Zasadniczo. A to, jak się okazuje, wcale nie musi być regułą.<br /><br />Ta
cukinia była dość spora, chyba pod pół kilo i wreszcie trzeba
było wymyśleć co z nią zrobić, aby wykorzystać wciąż świeże
warzywo. Smażona na oleju była niedawno, marynowana też. No to
może wreszcie zrobimy placki z cukinii? Takiego z czegoś niewiadomych
względów do tej pory nie wytwarzaliśmy, a wiadomo, że taka
potrawa istnieje.<div><p></p><p style="margin-bottom: 0cm;">Robiliśmy „na czuja”, wszak
dużej filozofii tu nie ma. Ot coś, jak produkcja placków
ziemniaczanych, tylko jeden składnik się zmienia... tzn. ten
główny. No i jest łatwiej, praca idzie szybko. Przecież cukinii nie trzeba obierać, ot, obciąć końcówki. Tarcie również nie przypomina mozolnej obróbki twardego ziemniaka, podczas której niejeden obtarł palce. Cukinia jest miękka i idzie "jak po maśle". Przygotowanie zajmuje z 10 minut, do tego dochodzi smażenie (którego już lepiej nie przyśpieszać).</p><div style="text-align: center;">_______________________________________</div><div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;"><a href="https://www.ceneo.pl/Warzywa_owoce_i_przetwory#cid=2222&crid=274358&pid=1855" rel="nofollow">Warzywa, owoce, przetwory z CENEO - sprawdź</a></div></div><div style="text-align: center;">_______________________________________</div><p style="margin-bottom: 0cm;">No i opłaciło się. Danie, które powstało, okazało
się nawet lepsze od placków ziemniaczanych. Jakby delikatniejsze,
lżejsze, żeby nie powiedzieć wykwintniejsze z natury - a wciąż
przypominające swój ziemniaczany pierwowzór. Rewelacja! No i z
jednej cukinii, z paroma innymi składnikami, które zawsze w domu
są, powstał praktycznie obiad. Bo takie placki mogą spokojnie
robić za danie główne.</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;"><br />
</p>
<h1 style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;"><span style="font-size: medium;">Placki z cukinii</span></h1>
<p style="margin-bottom: 0cm;"><br /><i><b>Składniki:</b> 1 duża cukinia albo
dwie mniejsze, dwie kopiate łyżki mąki pszennej, dwa jajka, łyżka
jogurtu, sól, pieprz, szczypta cukru, szczypiorek, cebula (ewentualnie gotowa
smażona cebulka), olej.</i></p><p style="margin-bottom: 0cm;"><b>Wykonanie.</b> Cukinię zetrzeć na
tarce, na dużych oczkach (tzw. „łezki”). Cebulę posiekać i
podsmażyć na oleju. Posiekać szczypiorek, atak, aby uzyskać garść. Wsypać do dużej miski, razem z cukinią i
resztą składników. Dokładnie wymieszać masę.<br />Rozgrzać olej
na patelni. Na rozgrzany tłuszcz kłaść masę łyżką stołową,
spłaszczając każdą porcję - z jeden łyżki wychodzi jeden
placek. Smażyć na średnim ogniu do zrumienienia (2 do 4 minut pokażdej stronie), po czym wyłożyć
na ręcznik papierowy.<br />Podawać same, ze szczyptą soli lub ze
śmietaną. Obok przyda się parę listków sałaty tudzież
pokrojony pomidorek.<br />Smacznego!<br /><br /></p><div style="text-align: right;"><b>Anna Przybylo</b></div><p></p><p style="margin-bottom: 0cm;"><br /></p><p style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;"><span style="font-size: medium;">Poprzedni przepis - <a href="https://www.merkuriuszkulinarny.co.uk/2021/02/czas-na-czosnek-niedzwiedzi-zbliza-sie.html">zbieramy i używamy czosnek niedźwiedzi</a></span></p><p style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;"><span style="font-size: medium;">Inne z cukini - <a href="https://www.merkuriuszkulinarny.co.uk/2019/07/cukinia-marynowana-na-szybko.html">cukinia marynowana na szybko</a></span></p><p style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;"><br /></p><p style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;"><br /></p><p style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;"><br /></p><p style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;"><br /></p><p style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;"><br /></p><p style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;"><br /></p>
<p style="margin-bottom: 0cm;">
</p></div>JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9122816401114740320.post-71077023878538540242021-02-20T19:08:00.011+00:002022-04-22T13:06:25.362+00:00Czas na czosnek niedźwiedzi<p style="text-align: left;"></p><p style="text-align: left;"><b><span style="font-size: medium;">Zbliża się wiosna, a z nią krótki sezon czosnku niedźwiedziego. Liście tej rośliny można używać w kuchni, np. przyrządzić smakowitą, acz bardzo prostą zupę. Można je też używać do sałatek, zakonserwować lub po prostu na chleb. I mamy je za darmo!</span></b></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnL8nVNF9y7il94siwKmzjMIRSK_gB9l6tbYRwtfB9LNhUMqX_O7l2OwqX-WwSu7EHgEVdReYTp9iBAXZB6T-Q2NnS4lSLNp3i8CbLaV_FZqFPTTCgCEftS4yELuFmDWxVSm5a2-CVnmY/s285/czosnek+n3.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="czosnek niedźwiedzi czyli cebula czarownic" border="0" data-original-height="200" data-original-width="285" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnL8nVNF9y7il94siwKmzjMIRSK_gB9l6tbYRwtfB9LNhUMqX_O7l2OwqX-WwSu7EHgEVdReYTp9iBAXZB6T-Q2NnS4lSLNp3i8CbLaV_FZqFPTTCgCEftS4yELuFmDWxVSm5a2-CVnmY/s16000/czosnek+n3.jpg" /></a></div>Czosnek niedźwiedzi, czyli cebula czarownic albo czosnek cygański, najlepszy jest w marcu i kwietniu. Później, owszem, można jeszcze chwilę go zbierać, ale to już nie to. Liście robią się trochę łykowate i tracą w znacznej części swoje wartości odżywcze i prozdrowotne. Tak że przeczytajcie ten tekst i szykujcie się roboty.<br /><br /><div>Po co w ogóle zbieramy czosnek niedźwiedzi? Bądźmy szczerzy - najpierw dla smaku. Właśnie - lekko czosnkowy, ale nie za bardzo. Jedzenie normalnego czosnku nie każdemu pasuje, bywa on dość ostry. Ten zaś przyjemnie się chrupie, nawet na surowo, bez zbytnich sensacji. Stąd i liczne przepisy zawierające czosnek niedźwiedzi.<p>Oczywiście, powinniśmy ochotę na czosnek motywować przede wszystkim jego właściwościami prozdrowotnymi. No bo ma on wszystkie zalety czosnku pospolitego. Ba, zawiera nawet więcej związków siarki, pomagających w działaniu układu sercowo-naczyniowego, pokarmowego, ułatwiających walkę z drobnoustrojami. W tym nawet zwalcza drożdżaka <i>Candida albicans</i>, odpowiedzialnego za grzybicę. Podobno również pomaga przy Covid i niektórych nowotworach. Na grypę zaś to pewniak. Do tego dobrze robi na nadciśnienie, kondycję włosów i paznokci itd. itp. Cudo, normalnie.</p><div style="text-align: center;"><span style="color: #3d85c6;">________________________________</span><br /><span style="color: #3d85c6;"><br /></span></div><div style="text-align: center;"><span style="color: blue;"><b><a href="https://www.ceneo.pl/Warzywa_owoce_i_przetwory#crid=274358&pid=1855">Porównaj ceny przetworów w Ceneo</a></b></span><span style="color: #3d85c6;"><br />________________________________</span></div><p><br />Dlaczego akurat „niedźwiedzi”? Podobno miśki kiedy się budzą ze snu zimowego, to pierwsze za co się biorą, to właśnie spożywanie tych listków. Nie wiem, ile w tym prawdy, no i ciekawe, czy Anglicy też znają tę legendę, bo dla nich to przecież też „Bear's Garlic”.<br /></p><h4 style="text-align: left;">Jak zbierać czosnek niedźwiedzi?</h4><p>Gdzie go szukać? Najczęściej w lasach, zagajnikach nawet, szczególnie w zaroślach nadrzecznych. Tak naprawdę w lasach całej Europy (i niektórych rejonach Azji). W Polsce spotkacie go najczęściej w Bieszczadach, Puszczy Kampinoskiej, Białowieskiej i w okolicach Sandomierza. Ale nie tylko. W Wielkiej Brytanii jest też rozpowszechniony.</p><p>Jego cechą charakterystyczną są długie (do 20-30 cm wysokości) lancetowate liście oraz wydzielające intensywny czosnkowy zapach kuliste, białe kwiatostany z pojedynczymi gwiaździstymi kwiatami, które znajdują się na długich (do 50 cm) łodygach. Kwiaty są niejadalne.</p><p>Zbierając owe listki, należy uważać, aby nie pomylić ich z konwalią majową albo zimowitem jesiennym. To rośliny trujące. Zanim przystąpicie do zbiorów, warto otworzyć sobie po prostu w necie kilka poradników, wyświetlić zdjęcia. Np. coś <a href="http://lukaszluczaj.pl/jak-nie-pomylic-czosnku-niedzwiedziego-z-trujacymi-roslinami/">takiego</a>.</p><p>Szczerze mówiąc, za pierwszym razem obawialiśmy się bardzo, czy nie zebraliśmy trucizny. Kosztowaliśmy najpierw po listku. Jednak wszyscy pytani, twierdzili, że to co zebraliśmy to jest właśnie czosnek niedźwiedzi. I rzeczywiście, obawy okazały się płonne. Tak naprawdę... to nie jest łatwo się pomylić. To naprawdę rzadkie przypadki. O ile listki tych roślin są ciut podobne, to struktura krzaczka zupełnie inna. Tu jedna łodyżka - jeden listek, tam - więcej. Najczęściej te rośliny rosną w innych warunkach, w innym czasie itd.</p><p style="text-align: center;">___________________________</p><p></p><div style="text-align: center;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/" rel="nofollow"><b>"To nie ten Zachód"</b> -</a></div><div style="text-align: center;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/" rel="nofollow"><span style="color: #444444;">hitowa książka o emigracji.</span></a></div><div style="text-align: center;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/" rel="nofollow"><span style="color: #444444;">Wysyłka na cały świat</span></a></div><div style="text-align: center;">___________________________</div><p>Jest jeszcze jeden problem. W Polsce ów czosnek jest pod ochroną. Właściwie, nie wiadomo czemu. To może nie chwast, ale jest go trochę, a zbieraczy mikro. Nie wiem jak jest w UK, ale zebraliśmy go po prostu nad strumykiem w parku. Ale uwaga! Można go łatwo uprawiać. Tutaj zakupicie <a href="https://amzn.to/3pzyU2F"><b>gotowe sadzonki</b></a>.</p><p>OK. załóżmy, że macie już czosnek niedźwiedzi, zabierzmy się za zupę. Tym bardziej, że pozostałe składniki też będą proste.</p><h1 style="text-align: left;"><b><span style="font-size: medium;">Zupa z czosnku niedźwiedziego</span></b></h1><p><i><b>Składniki:</b> 100 g świeżych liści czosnku niedźwiedziego (to mniej więcej duży kubek ubitych liści), 1 ząbek czosnku pospolitego, 1 litr bulionu (najlepiej drobiowo-warzywnego), 4–5 ziemniaków, 1 średniej wielkości cebula, 2 łyżki masła, kilka łyżek słodkiej śmietany, sól, pieprz, gałka muszkatolowa, zielona cebulka lub szczypiorek oraz pestki dyni do posypania (opcjonalnie), grzanki z dwóch tostów (albo gotowe) względnie groszek ptysiowy.</i></p><p><b>Wykonanie.</b> Lista składników może wydawać się długawa, ale znaczna część z nich to przybranie, przyprawy lub coś do podania.<br />Na początek kroimy w kostkę ziemniaki (można podgotować), siekamy cebulę i czosnek oraz umyte liście. Nie trzeba przejmować się wymiarami krajanki, jako że i tak wszystko zmiksujemy. Następnie podsmażamy składniki na maśle, zaczynając od cebuli. Zalewamy bulionem i gotujemy do miękkości. Zabielamy śmietaną i doprawiamy solą, pieprzem i gałką.<br />Gotową zupę podajemy z grzankami bądź groszkiem ptysiowym i posypujemy zieleniną, ewentualne pestkami dyni. Co do podania zresztą, dobrze spisują się też jajka na twardo (jak w barszczu).</p><p>Smacznego!</p><p style="text-align: center;">Poprzedni przepis - <a href="https://www.merkuriuszkulinarny.co.uk/2021/02/zarangollo-nie-tylko-na-przekaske.html">hiszpańskie zarangollo</a></p><p style="text-align: center;"><br /></p><p style="text-align: center;"><br /></p></div>JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9122816401114740320.post-77111352069462567682021-02-13T11:02:00.013+00:002022-03-20T11:50:24.496+00:00 Zarangollo nie tylko na przekąskę<p><br /></p><p><b>Inny przepis na cukinię? Czy też inny sposób na jajecznicę? I to i to, po troszę. Zarangollo to hiszpańska potrawa zaliczana do tapas. Choć jest to proste danie, jego przygotowanie trochę potrwa. Ale efekt wynagradza te kikadziesiąt minut przy kuchence.</b></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixmoTq1q_2dYLW_zTuPG_PFYjGJoTLk2P2Jh8zVVjHez8kZ-BdjKfeU_JuatKxm0hmbb97-w8dsvRooUqwo_sbiQb7gNbG_HXvkBDDSJfeeVHNcUku7cTSre7ZLk9eH-jPrRQAXkFuGR0/s225/zarangollo2.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="zarangollo" border="0" data-original-height="225" data-original-width="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixmoTq1q_2dYLW_zTuPG_PFYjGJoTLk2P2Jh8zVVjHez8kZ-BdjKfeU_JuatKxm0hmbb97-w8dsvRooUqwo_sbiQb7gNbG_HXvkBDDSJfeeVHNcUku7cTSre7ZLk9eH-jPrRQAXkFuGR0/s16000/zarangollo2.jpg" /></a></div><br />Zarangollo pochodzi z regionu Murcji. To ten, który leży w głębi lądu, za wybrzeżem <a href="https://tidd.ly/2OBZoUj" rel="nofollow" target="_blank">Costa Blanca</a>, skądinąd dobrze znanym Polakom i wielu innym turystom i posiadaczom <a href="http://www.costapolaca.co.uk/" target="_blank">nieruchomości wakacyjnych</a>. Akurat w tym regionie szczególnym uwielbieniem cieszy się cukinia, stąd i popularność tej potrawy.<p></p><p>Częściej spotkacie to danie w wiejskich rejonach, przyznam się, że w okolicach turystycznych raczej na nie nie trafialiśmy. Trzeba po prostu iść tam, gdzie chadzają „lokalsi”, a w dzisiejszych czasach trzeba się nieźle napracować, aby znaleźć w owym regionie knajpki niepodporządkowane trendom turystycznym.</p><p>To danie proste, ale znów jedno z tych, które wykonywane jest w ciut różniących się wersjach, w zależności od wioski, czy nawet danego gospodarstwa. Ot, choćby, czy używać do niego ziemniaki? My tego nie robimy, aby było szybciej i aby bardziej była to jajecznica. Jednak są i wersje kartoflane. Oryginalnie zarangollo potrzebuje z przypraw tylko soli i pieprzu. Oczywiście swoją rolę odgrywają świeże produkty podstawowe, no i przednia oliwa, ja jednak nie mam nic przeciwko przybraniu tego, choćby świeżą pietruszką. Niektórzy dodają też czosnek, względnie oregano.</p><div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, "Arial Unicode MS"; font-size: 12px; text-align: center;"><span style="color: blue; font-size: small;">___________________________________</span></div><div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, "Arial Unicode MS"; font-size: 12px; text-align: center;"><span style="color: blue; font-size: small;"><br /></span></div><div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, "Arial Unicode MS"; font-size: 12px; text-align: center;"><a href="https://www.italki.com/affshare?ref=travelpol" style="color: #333333; line-height: normal;"><span style="color: blue; font-size: medium;">Ucz się języka obcego z domu</span></a></div><div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, "Arial Unicode MS"; font-size: 12px; text-align: center;"><a href="https://www.italki.com/affshare?ref=travelpol" style="color: #333333; line-height: normal;"><span style="color: blue; font-size: medium;">- lub sam nauczaj - dołącz do iTalki!</span></a></div><div style="background-color: white; color: #333333; font-family: Arial, "Arial Unicode MS"; font-size: 12px; text-align: center;"><span style="color: blue; font-size: small;">___________________________________</span></div><p>Danie zasadniczo serwowane jest na ciepło, jako zakąska, z winem, tudzież towarzyszące appetizerowi rybnemu. Jak dla mnie - można zarangollo jeść o każdej porze dnia i nawet jako danie główne. Wypełniające, acz - czy tuczące? Natomiast niezbyt podoba mi się propozycja przechowywania go, którą też można spotkać i w hiszpańskich poradnikach. No bo jakże to - odgrzewana jajecznica? <br /></p><h1 style="text-align: left;"><span style="font-size: medium;">Przepis na zarangollo</span></h1><p></p><p><i><b>Składniki:</b> 2 średnie cebule, 1-2 ząbki czosnku, 3 średnie cukinie (tak do kilograma łącznie), 3-4 jajka (zależnie od rozmiaru), ok. 6 łyżek oliwy extra virgin, świeża pietruszka do przybrania, sól pieprz.</i></p><p><b>Wykonanie. </b>Cebulę posiekać w piórka, czosnek zmiażdżyć i posiekać drobno. Na głębokiej patelni rozgrzać oliwę, podsmażyć cebulę ze szczyptą soli do miękkkości. Nie przypalić!</p><p>W międzyczasie pokroić cukinię w cienkie półplasterki. Nie ma sensu obierać, obciąć tylko końcówki. Na patelnię dorzucić czosnek, zamieszać, wrzucić cukinię. Jeżeli wydaje się, że jest jej za dużo, zrobić to partiami, ona na pewno zmniejszy swoją objętość.</p><p>Zredukować ogień i wolno smażyć warzywa, a właściwie dusić, aż cukinia również będzie miękka. Od czasu do czasu przemieszać. Ten proces może potrwać nawet 40-50 minut.</p><p>Po tym czasie na wierzch potrawy wbić jajka i delikatnie zamieszać, tak, aby rozbełtać żółtka. Smażyć jeszcze przez chwilę, do momentu ścięcia się jajek. Nie należy jednak dania przesuszyć, ma ono pozostać soczyste. Doprawić solą i pieprzem, na koniec przybrać posiekaną pietruszką. Podawać ciepłe, najlepiej z bagietką i kieliszkiem wina.</p><p>Smacznego!</p><p style="text-align: center;">Poprzedni post - <a href="https://www.merkuriuszkulinarny.co.uk/2020/12/dwie-potrawy-z-jednego-produktu.html">krupnik wieprzowo-drobiowy</a></p>JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-9122816401114740320.post-87765032471448119102020-12-28T18:01:00.010+00:002022-03-22T13:57:20.521+00:00Dwie potrawy z jednego produktu<h1 style="text-align: left;"><span style="font-size: medium;">Krupnik wieprzowo-drobiowy</span></h1><p><br /></p><p><b>Głównym surowcem są dla nas <i>pork chops</i>, czyli kotlety wieprzowe z kością. To jedna z tańszych opcji zakupu mięsa wieprzowego, a jakżeż użyteczna. Zrobimy dzięki niej pewne potrawy, do przyrządzenia których użylibyśmy normalnie innych kawałków owego mięsa. Ale przepis tu prezentujemy jeden - bo drugi, podobny, na tych stronach już był.</b></p><p> </p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCpqruzArP2vmcI4on917WmzW_RVl1PS1DD_7iE2xLYEyeHCQZgJNQPjmH9wSjrgbxor42C_vj9vMJ44jC6WiN5dL4Y1gAkPmkDAjs6VWzTU5_V-ew3VJkkEd8UAeuaREVyZssGhDz9iM/s259/krupnik3.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="gotujemy krupnik" border="0" data-original-height="194" data-original-width="259" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCpqruzArP2vmcI4on917WmzW_RVl1PS1DD_7iE2xLYEyeHCQZgJNQPjmH9wSjrgbxor42C_vj9vMJ44jC6WiN5dL4Y1gAkPmkDAjs6VWzTU5_V-ew3VJkkEd8UAeuaREVyZssGhDz9iM/s16000/krupnik3.jpg" /></a></div>Tak, to możliwe, aby wykonać dwa dnia, choć przy założeniu, że macie zawsze w kuchni pewne podstawowe rzeczy i nie musicie robić wiele zakupów. Owszem, zdajemy sobie sprawę, że istnieją na tym świecie niezguły, które w kuchni mają wodę, chleb, sól, herbatę i cukier... niestety, to nie jest opcja dla nich.<p></p><p>My z reguły posiadamy w domu zestaw podstawowych dodatków, warzyw i przypraw. Nie miewaliśmy kiedyś kaszy - a niesłusznie, bo to coś, co polskie spiżarnie zawierały przez wieki jako produkt podstawowy. Teraz jest ona u nas zawsze, w związku z czym możemy wykonać to, co poniżej, kiedy tylko w lodówce pojawią się <i>pork chopsy</i>, kupione zresztą najczęściej na promocji. One lubią być na promocji.</p><p>Ryż zaś, to dzisiejsza kasza i ten posiadamy zawsze w sekcji produktów suchych, obok makaronu, kuskusu i mąki... czy raczej różnych mąk.</p><div style="text-align: center;"><span style="color: #3d85c6;">________________________________</span><br /><span style="color: #3d85c6;"><br /></span></div><div style="text-align: center;"><span style="color: blue;"><b><a href="https://www.ceneo.pl/Warzywa_owoce_i_przetwory#crid=274358&pid=1855">Porównaj ceny przetworów w Ceneo</a></b></span><span style="color: #3d85c6;"><br />________________________________</span></div><p>No bo chcemy gotować krupnik oraz „Czajniza”, czyli wieprzowinę po chińsku z mięsem i warzywami. Może nawet Chow Mein. Bo przecież, kiedy wielu z nas pichci owego „Chińczyka”, to zestaw warzyw, mięs i dodatków oraz technika wykonania wygląda właśnie na tę potrawę. Choć nie wszyscy ją nazywają zgodnie z oryginałem.<br />Ale o tym już było. I ten przepis możecie przeczytać <a href="https://www.merkuriuszkulinarny.co.uk/2018/05/robie-chinczyka.html" target="">tutaj</a>. Trzeba tylko zmienić mięso z kurczaka na pozyskane z kotletów paski wieprzowe. No to już mamy jedną potrawę...</p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKa3FNQO4QU6TS5inPHdrcpeu0Tmo_4n-t7seru1tv04ZWelWBeh5RN6oxS51d-E_FwSTDo5I4T0hnaTFYac4SVH5bL9Q9PokkokxfvOjP5Co0ZdvJaXPffqoyHCDL-5kQaXufTeZdEwQ/s225/chicken+chinese.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="czajniz" border="0" data-original-height="225" data-original-width="225" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKa3FNQO4QU6TS5inPHdrcpeu0Tmo_4n-t7seru1tv04ZWelWBeh5RN6oxS51d-E_FwSTDo5I4T0hnaTFYac4SVH5bL9Q9PokkokxfvOjP5Co0ZdvJaXPffqoyHCDL-5kQaXufTeZdEwQ/w200-h200/chicken+chinese.jpg" width="200" /></a></div>Do niej wykorzystamy czyste mięso, które wykroimy nie za dokładnie z owych kotletów (żeby coś zostało na kościach). Czyli filet, który pokroimy w paski - oraz niektóre z warzyw jak do krupniku. Natomiast resztę pozostałą z tego podziału, czyli kości z tym co na nich (tym lepiej), przeznaczamy na naszą zupę. Stąd <b>przepis na krupnik wieprzowo-drobiowy</b>.<p></p><p>Najczęściej w podobnych przepisach występują żeberka. I owszem, to słuszna koncepcja, choć... jak już je mamy, to wolimy je przygotować jako same żeberka właśnie. Nie wygotowywać na zupę, a upiec, z miodem i przyprawami np.</p><p>Krupnik zaś, to jest dla nas zupa z tego, co zostało (żeby nie powiedzieć „z odpadów”), z tego, co gdzieś i tak zalega w lodówce i na półkach. Co nie znaczy, że gorsza.</p><p>Generalnie, kilka składników jest tu podstawowych, bez nich się nie obędzie, ale innymi można manewrować, dodać, jeżeli się je posiada. Tak jest np. ze skrzydałkami z kurczaka, czy innymi fragmentami tego ptaka, które mogą gdzieś tam sobie leżeć na dnie zamrażalnika. Ale uwaga! Przydają się zwłaszcza, kiedy wykorzystujecie brytyjskie mięsa. Bo one pochodzą ze stworzeń mających anemię i trzeba wykorzystać wszystko na maksa. W Polsce co wrzucicie do gara, to wytworzy esencjonalny bulion. Jakaż była moja radość, kiedy parę miesięcy temu gotowałem pomidorówkę na porcji rosołowej ze spożywczego w Nowej Hucie! W UK nie ma porcji rosołowych (mielą i dają kurczakom do jedzenia?), a inne elementy dają wywar cieniutki. Takżeż samo będzie z kośćmi. Zwierzęta z których one pochodzą, to bida z nędzą. Warzywa zresztą wykonuje się tutaj również z masy papierowej. Tak więc - all hands on deck!</p><h1 style="text-align: left;"><b><span style="font-size: medium;">Krupnik wieprzowo-drobiowy</span></b></h1><p><i><b>Składniki:</b> 5 łyżek kaszy jęczmiennej, kości z kilku pork chopsów z kawałkami mięsa, kilka skrzydełek z kurczaka lub ze trzy „drumsticki”, łyżka ryżu, 3 duże ziemniaki, 2 marchwie, 1 pietruszka, kawałek selera, 1 cebula, kawałek pora, duża pieczarka (opcjonalnie), garść zielonego groszku, 5 ziaren angielskiego ziela, 2 liście laurowe, kostka rosołowa, zielona pietruszka, koperek, sól, pieprz, szczypta majeranku.</i></p><p><b>Wykonanie.</b> Kości i mięso zalewamy 2 litrami zimnej wody i gotujemy ok. 1.5 godziny, wraz z liściem laurowym i kilkoma ziarnami angielskiego ziela. Tzn. do momentu, kiedy już nic nie da się z tego wyciągnąć.<br />Odcedzamy i wkładamy pokrojone w kostkę warzywa korzeniowe i cebulę (połówka może być przyrumieniona), przy czym groszek (może być mrożony), wrzucamy jakieś 8 minut przed końcem gotowania. Wtedy wrzucam też pokrojoną w grube plastry, mocno przysmażoną pieczarkę.<br />Mięso - ew. kości, jeżeli na nich pozostało jakieś mięso - studzimy, "obieramy" i siekamy nie za drobno. Dodamy je pod koniec do zupy.<br />Po warzywach dodajemy kaszę i ryż. Tak, aby gotowały się jakieś 20 minut. Kaszę płukamy, jeżeli chcemy, aby zupa była ciut bardziej klarowna. Dodajemy też kostkę rosołową. Ja dodaję jedną drobiową i jedną wieprzową, ale wszystko zależy od tego jak nasycony jest wywar. Jego kolor można zaś „podkręcić” odrobiną kurkumy.<br />Pod koniec wyciągamy cebulę i pora, przyprawiamy solą, pieprzem, ew. majerankiem i posypujemy posiekaną zieleniną.</p><p>Smacznego!</p><p style="text-align: center;">Poprzedni przepis - <a href="https://www.merkuriuszkulinarny.co.uk/2020/10/placki-angielskie-po-wegiersku.html">placki angielskie po węgiersku</a></p><p><br /></p><p style="text-align: right;"><br /></p>JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9122816401114740320.post-60041178730724951792020-10-19T12:00:00.007+00:002021-02-21T15:02:20.457+00:00Placki angielskie po węgiersku<p><br /></p><p><br /></p><p><b>Historia tej potrawy w naszym wykonaniu opiera się na dwóch faktach. Pierwszy jest taki, że najczęściej potrzebujemy w kuchni czegoś, co można zrobić raz dwa. Drugi jest taki, że lubimy placki po węgiersku... czy też według innego nazewnictwa – po hetmańsku.</b></p><p><b><br /></b></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjW7n9rMQjJi4PgWou1b81Jx8TOHTCpXCO95Bgkg7ahZ2JhvUmgCR7JrDFQrNyCu9S2eZR9cGKP3ZquaBTHcs34DpPhU0nPER-5jtjE9L2-D1CpWHSP3ZfzubA5yVNF2uEgXdUDAiBWT4M/s258/placki.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="Placki po węgiersku" border="0" data-original-height="195" data-original-width="258" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjW7n9rMQjJi4PgWou1b81Jx8TOHTCpXCO95Bgkg7ahZ2JhvUmgCR7JrDFQrNyCu9S2eZR9cGKP3ZquaBTHcs34DpPhU0nPER-5jtjE9L2-D1CpWHSP3ZfzubA5yVNF2uEgXdUDAiBWT4M/s16000/placki.jpg" /></a></div>Aby rzeczywiście dało się rzecz zrobić szybko, potrzebny jest pewien brytyjski produkt, który można kupić gotowy – tj. do odgrzania. Czyli hash browns, ale te duże. Do dostania np. w sklepach „B&M”. Dlaczego ich potrzebujemy? Bo to ma być danie szybkie w przygotowaniu, a praca nad polskimi, „prawdziwymi” plackami ziemniaczanymi pochłania sporo czasu. Trzeba najpierw obrać ziemniaki, później długo pracowicie trzeć... i może przytrzeć sobie palce, kiedy się człowiek pracy śpieszy. Wreszcie trzeba smażyć. Wszystkie te czynności są proste, tzw. „każdy głupi” je wykona. Tyle, że czasochłonne, więc raczej dla tych, którzy nie mają nic lepszego do roboty.<p></p><p>Placek polski oczywiście lepszy, zawiera jeszcze jajka i różne dodatki, więc jak np. mamy w domu teściową, która siedzi i nic nie robi, to można jej zlecić. Ale jak nie mamy...</p><p>No chyba że w Polsce też istnieje coś takiego, jak gotowe placki do odgrzania. Nie wiem, nie widziałem. Oczywiście domowe lepsze. I kiedy jeść je „solo” (czyli z solą 😛😉 ) - to w ogóle nie ma porównania. Ale kiedy robotę robi gulasz? Efekt jest podobny, próbowaliśmy.</p><div style="text-align: center;"><span style="color: #3d85c6;">________________________________</span><br /><span style="color: #3d85c6;"><br /></span></div><div style="text-align: center;"><span style="color: blue;"><b><a href="https://www.ceneo.pl/Warzywa_owoce_i_przetwory#crid=274358&pid=1855">Porównaj ceny przetworów w Ceneo</a></b></span><span style="color: #3d85c6;"><br />________________________________</span></div><p>Aby było prędzej, to również wołowinę kupujemy w wersji <i>diced</i>, czyli pokrojoną w kostkę. Co ciekawe, np. w Tesco można ją obecnie dostać w prawidłowej cenie, czyli taniej niż dobrej jakości, nie poprzerastane tłuszczem duże kawałki. Dawniej było na odwrót. Ważne jednak, lepiej się postarać i wybrać ładniej wyglądającą porcję, bez zbędnych kawałków tłuszczu czy błonek. Raz, żeby nie tracić czasu na jej obieranie, dwa – żeby nie trzeba było tym później pluć. Bo np. nasze dzieci nie tolerują nieprzyjemnych kawałków tłuszczu na mięsie i gotowe są porzucić całą potrawę, kiedy je wyczują. Trzy - duszenie chudszego mięsa też trwa krócej. Ja więc rozwalam całą półkę, aż znajdę ten odpowiedni produkt.</p><h1 style="text-align: left;"><span style="font-size: medium;">Placki ziemniaczane po węgiersku</span></h1><p><i><b>Składniki:</b> 300 g mięsa wołowego, 2 cebule, łyżka smalcu względnie olej, 2 łyżki mąki, 3 łyżki koncentratu pomidorowego, łyżka papryki w proszku słodkiej, łyżeczka papryki wędzonej, tymianej, majeranek, łyżeczka szczypiorku (najlepiej świeżego ale może być suszony), świeżą pietruszka, sól i pieprz do smaku. Względnie - garść pokrojnych w plastry pieczarek lub papryki czerwonej.</i></p><p><b>Wykonanie.</b> Więc zaczynamy od gulaszu, bo placki odgrzejemy raz dwa. Na tłuszczu, oczywiście najlepiej na smalcu, obsmażamy mięso, po czym zsuwamy je z patelni na talerz obok. Dodajemy ciut tłuszczu i obsmażamy poszatkowaną cebulę. Jeżeli używamy pieczarki lub świeżą paprykę, to również obsmażamy. Papryka ma taki sens, że ogólnie pasuje do potraw węgierskich i do tego ładnie wygląda w gulaszu i na placku. </p><p>Wrzucamy z powrotem mięso i obsypujemy mąką. To krok, który chyba nie sposoba się ortodoksom, ale my potrzebujemy mieć raczej szybko gęsty farsz (można też mąkę rozprowadzić z zimną wodą i z gulaszem pod koniec duszenia).</p><p>Dolewamy szklankę zimnej wody i ciągle mieszamy. Wsypujemy paprykę – co do tej ”smoked” czy też pimiento, to trzeba uważać z ilością, bo niektórzy (znów często dzieci) nie lubią jej specyficznego zapachu i smaku. Papryka zasadniczo powinna być przygotowana wcześniej w inny sposób, czyli rozprowadzona w stopionym smalcu, ale z tym trzeba bardzo uważać, aby jej nie przypalić, bo potrawa będzie niesmaczna. Radzimy na początek po prostu papryką przyprawiać gulasz, choć pamiętać, że ona ma zasadnicze znaczenie w tej potrawie. Czyli nie chodzi tu o szczyptę, ale sporo więcej...</p><p>Dodajemy przecier pomidorowy. Wrzucamy liść laurowy, ew. angielskie ziele, pieprz. Pod koniec przyprawiamy ziołami, takimi jak tymianek i majeranek.</p><p>Placki odgrzewamy/pieczemy według instrukcji. Polewamy je sosem i posypujemy szczypiorkiem czy też świeżą pietruszką. Ważne – jeżeli są to "hash browny", to nie topimy ich całkowicie w gulaszu, bo rozmiękną. Część na placka, resztę obok i dodajemy w trakcie jedzenia.</p><p>Świetne i bardzo bliskie oryginału. Smacznego!</p><p><br /></p><p style="text-align: center;">Poprzedni przepis - <a href="https://www.merkuriuszkulinarny.co.uk/2019/12/tak-konieczna-jak-choinka.html">kapusta z grochem na święta</a> </p><p><br /></p><p style="text-align: right;">JAC, AP</p><p><br /></p><p><br /></p><p><br /></p><p> </p><p> </p>JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9122816401114740320.post-32984372368540612702019-12-23T15:05:00.002+00:002021-02-21T15:01:06.210+00:00Tak konieczna jak choinka<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<br />
<b>Kapusta z grochem i grzybami to wigilijny kanon. Wydawałoby się, że nie ma nic prostszego. Fakt, wielka filozofia to nie jest, ale przyda się parę rad, aby rzecz wyszła jak najlepiej. I... aby się nie narobić.</b><br />
<br />
No bo Wigilia i reszta świąt to kawał roboty. Mnie to denerwuje szczerze mówiąc. Człowiek lubi nawet tę przedświąteczną krzątaninę, kiedy jest dzieckiem i inni zasuwają za niego. Ale kiedy już wszystko na twojej głowie?<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUhU_sj6sE5h4i10z_fcaHI5fElFu3MTOjH4AkRxhCNBj8QGb2IFfhf5hIY8xT4cXAPGbZh0TWZOs3MbM5b8bcDRHPARuNK26LGyNb30yl1oAgrxPX7sRPp7mSUyhszhtiVIZ4xqclpTE/s1600/kapusta+z+groche+i+grzybami.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="potrawy wigiljne" border="0" data-original-height="768" data-original-width="1024" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUhU_sj6sE5h4i10z_fcaHI5fElFu3MTOjH4AkRxhCNBj8QGb2IFfhf5hIY8xT4cXAPGbZh0TWZOs3MbM5b8bcDRHPARuNK26LGyNb30yl1oAgrxPX7sRPp7mSUyhszhtiVIZ4xqclpTE/s320/kapusta+z+groche+i+grzybami.jpg" title="kapusta z grochem i grzybami" width="320" /></a></div>
Tymczasem np. taka kapusta być musi. Pamiętasz od dzieciństwa ten zapach, ten smak i jakżeżby miało tej potrawy zabraknąć? Tym bardziej, że w porównaniu z taką obróbką karpia to pikuś. Nota bene – z rybą też można sobie ułatwić życie, na pewno nie zmuszać do jej pochłaniania tych, którzy jej nie lubią; sam karp fajny, ale przecież niekonieczny – ale to już zupełnie inna historia.<br />
<br />
Kapusta z grochem i grzybami to rzecz na pewno zdrowa, choć ciut ciężkostrawna i nieźle wypełniająca. O właściwościach kapusty kiszonej powiedziano już niejedno, groch wiadomo - błonnik, grzyby - świetny dodatek smakowy. Wszystkie te rzeczy posiadają normalnie uczciwą dawkę witamin, choc obróbka termiczna na pewno znaczną ich ilość przegania. Potrawa zawiera w rezultacie nieznaczne ilości witamin B1 i B6, witamin A, C D, błonnika, białka, żelaza, cynku, magnezu, sodu, potasu oraz fosforu.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #3d85c6;">________________________________</span><br />
<span style="color: #3d85c6;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: blue;"><b><a href="https://www.ceneo.pl/Warzywa_owoce_i_przetwory#crid=274358&pid=1855">Porównaj ceny przetworów w Ceneo</a></b></span><span style="color: #3d85c6;"><br />________________________________</span></div>
<br />
Rzecz jest jednak postna, dajemy sobie również dzięki niej na czas jakiś spokój od mięsa i to też jest cenne. Kapusta z grochem, pozbawiona wszak jest np. boczku, kiełbas (które tak normalnie to fajnie pasują do kapuchy), zaliczana jest do niskokalorycznych potraw, ponieważ w 100 g produktu można znaleźć około 80 kcal. Oczywiście dodając np. zasmażkę i smażoną cebulę, a także grzyby, należy liczyć się z tym, iż danie zwiększy swoją kaloryczność, ale też nie do przesady.<br />
<br />
Sam groch wykazuje właściwości antynowotworowe, pomaga obniżyć zbyt wysokie stężenie cholesterolu we krwi, wzmacnia odporność, wpływa pozytywnie na poziom cukru we krwi, a zewzględu na dosyć dużą zawartość żelaza regularne spożycie grochu wspomaga walkę z niedokrwistością, czyli anemią. Poza tym zmniejsza ryzyko zachorowania na miażdżycę.<br />
<br />
No to pomózmy sobie.<br />
<br />
<h1 style="text-align: left;"><b><span style="font-size: medium;">Kapusta z grochem łuskanym i grzybami</span></b></h1>
<b><br /></b>
<i><b>Składniki:</b> 1 kg kapusty kiszonej, 400 g grochu łuskanego, dobra garść grzybów suszonych, 2 cebule, kostka bulionu warzywnego, liść laurowy, 5 ziaren ziela angielskie, sól, pieprz, majeranek, cząber, tymianek.</i><br />
Wykonanie. Groch przepłukać i namoczyć. Wielu radzi wam, aby moczyć go całą noc, ale grochu łuskanego nie ma sensu moczyć tak długo – i tak się szybko rozpadnie w gotowaniu. Namoczyć również grzyby, według porady na opakowaniu. Jeżeli takowej nie ma, to najlepiej również przez noc, choć często nie ma takiej konieczności.<br />
Cebulę drobno posiekać. W dużym rondlu wrzucić cebulę na olej i zeszklić. Ja w tym momencie dodaję też zmiażdżone angielskie ziele. W międzyczasie odcisnąć kapustę – może nie całkiem, jeśli ktoś lubi dość kwaśne – posiekać i dodać do cebuli. Wrzucić od razu liść laurowy i parę ziaren pieprzu. Dodać kostkę bulionową. Ja wiem, ż w tym momencie konserwatyści się wzburzą, ale z reguły nie mamy na podorędziu poprawnie przygotowanego bulionu z warzyw (no chyba że mamy – my dolaliśmy trochę wywaru z warzyw gotowanych do sałatki). Cóż, jeżeli ktoś jest przyzwyczajony do np. zup na dobrej podstawie mięsno-warzywnej, to taka sama potrawa z kapusty, grochu i grzybów może wydawać mu się trochę jałowa... wtedy doprawi ją zbyt duż ilością soli. A tego nie chcemy.<br />
Wrzucamy grzyby. Nie, nie trzeba ich gotować osobno. Niech sobie dojdą z kapustą, jak w bigosie. Zresztą tę potrawę i tak dobrze zrobić dzień wcześniej – na drugi dzień smakuje lepiej.<br />
Następnie trochę grochu. Tak, właśnie, aby się rozgotował i zagęścił. Resztę grochu – wraz z wodą z moczenia - dodajemy gdzieś po godzinie. Kilka minut przed końcem doprawiamy ziołami według uznania. Mu uważamy za konieczne ciut tymianku, przynajmniej łyżeczkę majeranku i trochę cząbru. On lubi kapustne i groch i podobno... łagodzi wzdęcia, a po tej potrawie te są możliwe.<br />
I tym optymistycznym akcentem kończąc, życzymy smacznego i Wesołych Świąt!<br /><br /><div style="text-align: center;">Poprzedni przepsi - <a href="https://www.merkuriuszkulinarny.co.uk/2019/11/duzo-ale-szybko.html">dhal z batatów, soczewicy i cieciorki</a></div>
<br />
<div>
<br /></div>
</div>
JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9122816401114740320.post-22737047780149312502019-11-20T19:29:00.005+00:002021-02-21T17:19:23.331+00:00Dużo, ale szybko<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<br />
<b>Polubiliśmy tę potrawę jeszcze przed spróbowaniem. Jakoś tak spasowały nam składniki dania dal z batatów, cieciorki, soczewicy i szpinaku. Tzn. poznaliśmy to w wersji angielskiej, ale też jest nieźle. No i jak coś zahacza o tematykę curry, to już jest obiecująco. Niewątpliwym plusem owego dania jest też prostota i czas wykonania.</b><br />
<b><br /></b>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfMfavsrlJt3grwNJwoCNC1l0Z-Xt0jmCnPm-hoXK_89IXrz2GN8oT2SWMVfkTOyUWjyg7wUorqPM4T8uNMjFTLnGiXWlZw1bjR0CtWj46DRzG9uuzDBFHNkGX1pBXt2Dc8qY0YKaqohc/s1600/20191118_151313-mn.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="dhal bataty" border="0" data-original-height="768" data-original-width="1024" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfMfavsrlJt3grwNJwoCNC1l0Z-Xt0jmCnPm-hoXK_89IXrz2GN8oT2SWMVfkTOyUWjyg7wUorqPM4T8uNMjFTLnGiXWlZw1bjR0CtWj46DRzG9uuzDBFHNkGX1pBXt2Dc8qY0YKaqohc/s320/20191118_151313-mn.jpg" title="dhal ze słodkich ziemniaków, ciecierzycy, cieciorki i szoinaku" width="320" /></a></div>
Szczerze mówiąc nie do końca odróżniam niuanse pomiędzy poszczególnymi, regionalnymi typami curry. To tak jak z chińszczyzną. Mieszam składniki/przyprawy – podobno typowe dla tych kuchni i wychodzi coś w tym klimacie. Owszem, dam rady inaczej, bardziej precyzyjnie, ściśle według regionalnego przepisu, ale na co dzień, kiedy nie ma czasu i potrzebuję coś szybkiego, robię właśnie tak. Z głowy, z marszu.<br />
<br />
A ten dhal właśnie taki miał być. Niewątpliwym plusem owego dania jest bowiem też prostota i czas wykonania. I to mimo wielości składnków. Bo te w nazwie to nie wszystko, choć jest ich kilka. Ale przyprawy robią tu równorzędną do głównych składników robotę. Jak w daniach z <a href="http://tidd.ly/d9c54eba"><b>Indii</b></a>, czy w ogóle w tych egzotycznych. Bez przypraw nie mają one sensu.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #3d85c6;">________________________________</span><br />
<span style="color: #3d85c6;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: blue;"><b><a href="https://www.ceneo.pl/Warzywa_owoce_i_przetwory#crid=274358&pid=1855">Porównaj ceny przetworów w Ceneo</a></b></span><span style="color: #3d85c6;"><br />________________________________</span><span style="color: blue;"><br /></span><br />
<span style="color: #3d85c6;"><br /></span>
<br />
<div>
</div>
</div>
Jedyne co jest trochę męczące, to obieranie batatów, czyli słodkich ziemniaków. Obierają się trochę trudniej, niż te „normalne”. Ale da się zrobić.<br />
Natomiast reszta jest praktycznie od razu do użycia. Owszem, cieciorkę, czyli chickpeas, lepiej używać świeżą, namoczoną wcześniej. Ale ta z puszki też jest dla ludzi – a zwłaszcza dla człowieka pracy.<br />
Soczewica czyli lentils, wymaga tylko przepłukania na sitku i do garnka. Szpinak najlepiej użyć mrożony, wtedy nie trzeba go myć i obcinać łodyżek.<br />
<br />
Jak widać, rzecz jest też wegetariańska, czyli zdrowa. A że bardzo smaczna i wyrazista, to to nasze ustępstwo na rzecz wegetarianizmu (chwilowe) nie musi się wiązać z jakimiś wyrzeczeniami.<br />
Na pewno też nie finansowymi. Potrawa egzotyczna, ale w praktyce da się ją zrobić za grosze. Garść tego, garść tego – i mamy pełny garnek,<br />
<br />
Same plusy. No to – do roboty!<br />
<br />
<h1 style="text-align: left;"><b><span style="font-size: medium;">Dal z batatów, cieciorki, soczewicy i szpinaku</span></b></h1>
<i><b><br /></b></i>
<i><b>Składniki:</b> dwa bataty, puszka cieciorki, po dobrej garści zielonej i czerwonej soczewicy, pół torebki mrożonego szpinaku (dwie garście), 2 cm kawałek imbiru – lub 1,5 łyżeczki w proszku, duża cebula (lub dwie mniejsze), trzy ząbki czosnku, 1-2 szklanki bulionu, pół łyżeczki nasion kminu, łyżeczka kuminu w proszku, po półtorej łyżeczki kurkumy, chilli, kolendry w proszku, olej, łyżka masła, sól, pieprz, łyżeczka wysuszonych liści kozieradki (fenugreek) i zielona kolendra lub pietruszka do przybrania.</i><br />
<i><br /></i>
<b>Wykonanie.</b> Posiekać cebule, czosnek i imbir. W rondlu rozgrzać trochę oleju i podsmażyć ziarna kminu. Dorzucić posiekaną cebulę i imbir i podsmażyć aż się zeszkli. Dodać masło, dorzucić czosnek. I zaraz po tym sypkie przyprawy. Podsmażyć chwilę, aby uwolniły zapach, wrzucić bataty i zalać bulionem. Wrzucić soczewicę, a po 20 minutach gotowania szpinak i znów zagotować. Na końcu dodać cieciorkę. Pogotować jeszcze kilka minut, dosolić. Pod sam koniec posypać czymś zielonym. My lubimy dodać kozieradkę, do potraw z tego regionu pasuje też kolendra, ale i pietruszka się sprawdzi.<br />
Podawać z ryżem albo jeść solo.<br />
Smacznego!</div><div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on"><br /></div><div dir="ltr" style="text-align: center;" trbidi="on">Poprzednio - <a href="https://www.merkuriuszkulinarny.co.uk/2019/10/smaczny-afrodyzjak-z-morza.html">smaczny afrodyzjak z morza</a></div><div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on"><br /></div><div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on"><br />
</div>
JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9122816401114740320.post-51413941056601351912019-10-30T12:00:00.002+00:002021-02-21T17:08:11.681+00:00Smaczny afrodyzjak z morza<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<br />
<b>Kalmary zaczęliśmy jeść dosyć późno, a to z prostej przyczyny – za komuny ten specjał nie był dostępny i nawet nie wiedzieliśmy, że takie coś istnieje. Kiedy już dało się je kupić, to przyrządzanie ich wydawało się proste, ale pierwsze próby zakończyły się nienajlepszym efektem. Trzeba wszak dobrze wymierzyć czas obróbki.</b><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEisbevUDlejxE3tTNE9nk_g7-uXkPmI1j9H7Ds0yvoioIMLzfTMX38eJU4ZEabmA27f9fYLnp01WS4-txkm9273BxX5Mv0jtmzI2-TQq0E74bktjgk7fFIWASmYiF-Q4pVywn5wLDSP1EU/s1600/kalm.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="dania z owoców morza" border="0" data-original-height="183" data-original-width="276" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEisbevUDlejxE3tTNE9nk_g7-uXkPmI1j9H7Ds0yvoioIMLzfTMX38eJU4ZEabmA27f9fYLnp01WS4-txkm9273BxX5Mv0jtmzI2-TQq0E74bktjgk7fFIWASmYiF-Q4pVywn5wLDSP1EU/s1600/kalm.jpg" title="kalmary smażone w głębokim oleju" /></a></div>
Konsumować to danie zaś naprawdę warto. Oczywiście, pierwsze o czym myślimy, to walory smakowe owoców morza. Ale poza tym – przecież to czyste mięsko. Zero tłuszczu, ości, czy innej nieprzyjemnych dodatków. To cenne źródło pełnowartościowego i łatwo przyswajalnego białka. Posiadają dużą ilość witamin z grupy B oraz jodu, selenu i fluoru. Trochę mniej też żelaza, cynku i magnezu. Są również naturalnym afrodyzjakiem!<br />
No i przywodzą nam na myśl <a href="http://www.travelpol.co.uk/"><span style="color: #0b5394;">wakacje w cieplejszych miejscach</span></a>...<br />
<br />
Pokrojone w krążki "tuby" tych głowonogów to chyba jeden z bardziej popularnych produktów z rodziny owoców morza. Obecnie można dostać nawet już prawie gotowe, panierowane, oczekujące tylko na kilkuminutową „kąpiel” w gorącym oleju. Też korzystamy, kiedy trzeba podać coś szybko, ale nie ma to jak świeże, przygotowane od podstaw przez siebie samego.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #3d85c6;">________________________________</span><br />
<span style="color: #3d85c6;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: blue;"><b><a href="https://www.ceneo.pl/Warzywa_owoce_i_przetwory#crid=274358&pid=1855">Porównaj ceny przetworów w Ceneo</a></b></span><span style="color: #3d85c6;"><br />________________________________</span><span style="color: blue;"><br /></span><br />
<div>
<span style="color: #3d85c6;"><br /></span></div>
</div>
<br />
W praktyce nie da się w naszych warunkach dostać takich niedawno złowionych. Chyba, żebyście byli na <a href="http://www.bukujemy.co.uk/"><span style="color: #0b5394;">wczasach w Grecji czy w Hiszpanii</span></a>. Ale jest pewien trik, który pomaga zachować, czy też raczej odtworzyć ich jędrność. O tym poniżej, w przepisie.<br />
<br />
Podstawowym problemem, na który napotykają początkujący, jest czas. Trzeba utrafić tak, aby kalmary były w sam raz. Inaczej będą gumowate, po prostu nie do jedzenia. My z reguły trzymamy je w oleju ok. 3-4 minut, ale kiedysą gotowe widać po kolorze, muszą być lekko złote. Na pewno nie ciemno brązowe!<br />
Istnieje też metoda duszenia ich długo, w sosie (problemy pojawiają się zaś wtedy, kiedy gotujemy je średnio długo). Jeżeli wybieramy tę metodę, to przed wyjęciem dobrze jest kalmara nakłuć wykałaczką, aby sprawdzić, czy jest z powrotem miękki.<br />
Można też grilować. Wtedy nie kroimy w krążki, a na ruszt kładziemy całe tuby kalmarów, osuszone, ponacinane ukośnie i posmarowane oliwą. Taka metoda wymaga grilowania trzy minuty z jednej i drugiej strony.<br />
Kalmary można wreszcie faszerować. Nadzienia to już kwestia fantazji, choć prosi się coś w typie śródziemnomorskim. Przy tej metodzie tuby kalmarów obsmażamy, a później dusimy w sosie.<br />
My jednak skoncentrujmy się na wersji podstawowej.<br />
<br />
<h1 style="text-align: left;"><b><span style="font-size: medium;">Kalmary smażone na głębokim oleju</span></b></h1>
<b><br /></b>
<i><b>Składniki:</b> 800 g kalmarów mrożonych, 400 gram mleka, mąka, sól, cytryna.</i><br />
<b>Wykonanie.</b> Jak wiadomo, mleko jest powszechnie używane, aby zachować delikatność mięsa podczas obróbki kulinarnej. My ten sposób wykorzystamy przy kalmarach, na które też działa i zmiękcza ich strukturę. Mleka dodajemy pół z tego ile mamy kalmarów – stąd na 800 g mrożonego „seafoodu” dajemy 400 ml mleka. Na taką ilość trzeba dodać też pół łyżeczki soli. Całość odstawiamy na 12 godzin do lodówki (lub na noc).<br />
<br />
Oczywiście jeżeli mamy świeże kalmary z marketu rybnego, pomijamy to wszystko, ale wtedy trzeba je oczyścić – nie zapominając o usunięciu tego co w środku i struny grzbietowej! Inna sprawa, że kąpiel w mleku i wtedy im nie zaszkodzi...<br />
<br />
Kiedy kalmary już zmiękły, odsączamy je przez 30 minut i doprowadzamy do temperatury pokojowej. Pomagamy sobie jeszcze ręcznikiem papierowym – powinny być naprawdę osuszone, aby za chwilę nie pokryć ich papką, tylko mąką.<br />Zasadniczo nada się zwykła mąka pszenna, ale jeszcze lepiej, gdyby udało się znaleźć specjalną mąkę do smażenia (jak hiszpańska Harin). W UK znana jest metoda dodawania mąki kukurydzianej, aby stworzyć tzw. "crispy batter", względnie używania mąki ryżowej zmieszanej z semoliną.<br />
Olej – ale najlepiej oliwę extra virgin – nagrzewamy do temperatury 170C. To zanim zacznie się dymić. Smażymy po kilka sztuk, aby nie sklejały się ze sobą. Mają być złote, ale nie brązowe.<br />
Podajemy z ćwiartkami cytryny oraz z sosem tysiąca wysp lub Aioli. Smacznego!</div><div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on"><br /></div><div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on"><br /></div><div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on"><div style="text-align: center;">Poprzednio - <a href="https://www.merkuriuszkulinarny.co.uk/2019/07/cukinia-marynowana-na-szybko.html">marynowana cukinia</a></div><div style="text-align: center;"><br /></div>
<br /></div><div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on"><br /></div>
JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9122816401114740320.post-85875983435231440822019-07-17T14:00:00.002+00:002021-02-21T17:06:54.192+00:00Cukinia marynowana na szybko<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<b>Banałem jest powiedzenie - „jedzcie cukinię, bo zdrowa i smaczna”. Owszem, temu nie zaprzeczam, ale używam jej w kuchni również dlatego, bo łatwa i wdzięczna w obróbce, efekty są szybkie, no i wcale nie muszę się na nią wykosztować. Taka również będzie cukinia marynowana – w tej wersji przygotowana do szybkiego spożycia.</b><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIKvoAQgHp9k3Jc3dYAdMENiz3-MEcBVuDyMelwNO6KuToabYCeA6pZJEuIaPlf1LO8QwvaIqZ8lT1vGKTFs66q5E2491SQ5C2Z3wuK6mrVTC04IeEHXpxr-pCp8TxNVn59zJEWaDopeg/s1600/cukinia3.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="194" data-original-width="259" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIKvoAQgHp9k3Jc3dYAdMENiz3-MEcBVuDyMelwNO6KuToabYCeA6pZJEuIaPlf1LO8QwvaIqZ8lT1vGKTFs66q5E2491SQ5C2Z3wuK6mrVTC04IeEHXpxr-pCp8TxNVn59zJEWaDopeg/s1600/cukinia3.jpg" /></a></div>
Z cukinią tak właśnie jest – prosto i wygodnie. Nawet jej nie trzeba obierać, wystarczy obciąć końcówki. Jedno, co zajmuje trochę czasu, to posolenie, odstawienie na chwilę i spłukanie. Ot, aby pozbyć się nadmiaru wody i ewentualnej goryczki. Ale to nie bakłażan i wielu w ogóle pomija ten krok. Tym bardziej, że wypłukać możemy też trochę cennych składników.<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #3d85c6;">________________________________</span><br />
<span style="color: #3d85c6;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: blue;"><b><a href="https://www.ceneo.pl/Warzywa_owoce_i_przetwory#crid=274358&pid=1855">Porównaj ceny przetworów w Ceneo</a></b></span><span style="color: #3d85c6;"><br />________________________________</span><span style="color: blue;"><br /></span><br />
<span style="color: #3d85c6;"><br /></span></div>
A tych cukinia ma całkiem, całkiem. Zawiera potas, żelazo, magnez oraz witaminę A, C, K, PP i B1 oraz beta karoten. Lekkostrawna, łagodna w smaku, szczególnie ceniona przez osoby będące na diecie, polecana również dla małych dzieci. Zaletą tego oryginalnie południowoamerykańskiego warzywa, które do nas dotarło przez Włochy, jest również to, że nie odkładają się w nim metale ciężkie. Dodatkowo cukinia odkwasza organizm i pozytywnie wpływa na proces trawienia, przez co poleca się ją przy problemach z nadkwaśnością. Jadalna jest nie tylko skórka (choć lepsza z młodych egzemplarzy), ale również kwiaty cukinii.<br />
Do tego jest uniwersalna. Można ją smażyć, dusić, czy też marynować właśnie. Przyrządzać można z nią np. makaron, lasagne, zrobić zupę, omlet, kotleciki leczo, placki, ciasto zapiekanki, tartę i naleśniki itd. itp.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEir7cDZnNYt18TWDfFzWzBUGTJzF-h7SmGMu4gZSUwWqGTTXKomGnLQopUAIKV4-H-4-BOZ0_viBSsy-uerO5w-BLt6sfu_E7OVGj0Ii7jDITBPETZqpBk9L4a00rxS42XszXN4IYXBaBs/s1600/cukinia.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="194" data-original-width="259" height="149" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEir7cDZnNYt18TWDfFzWzBUGTJzF-h7SmGMu4gZSUwWqGTTXKomGnLQopUAIKV4-H-4-BOZ0_viBSsy-uerO5w-BLt6sfu_E7OVGj0Ii7jDITBPETZqpBk9L4a00rxS42XszXN4IYXBaBs/s200/cukinia.jpg" width="200" /></a></div>
Nie dość, że cukinia jest łatwa w obróbce, to ja idę jeszcze na skróty. Ta potrawa ma być szybka do spożycia. <a href="https://www.ceneo.pl/Warzywa_owoce_i_przetwory#crid=274358&pid=1855"><b>Kupuję</b></a> więc czasami cukinię mrożoną, w plasterkach. Taka, po rozmrożeniu jest już zresztą miększa – choć wciąż chrupka – i jak tylko przejdzie innymi składnikami, można ją pałaszować.<br />
Sekretem tej kiszonki jest użycie oleju i miodu (bo ocet to rzecz typowa), a nie użycie cebuli. Oczywiście reszta też ma swoje swoje znaczenie, generalnie jest to coś o intrygującym smaku. Spróbujcie!</div><div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on"><br /></div><div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on"><h1 style="text-align: left;"><span style="font-size: medium;">Cukinia marynowana na szybko</span></h1>
<br />
<i><b>Składniki: </b>worek mrożonej cukinii w plastrach (względnie 3-4 świeże), 0.5 szklanki oleju, 2-3 ząbki czosnku, 0.5 łyżeczki soli, 3 łyżki miodu, 0,5 szklanki octu (najlepszy byłby biały, winny), pół łyżeczki tymianku, pół łyżeczki suszonej pietruszki (albo inne ulubione zioła), świeżo zmielony pieprz, 2 liście laurowe, kilka ziarenek angielskiego ziela.</i><br />
<b>Wykonanie.</b> Cukinię rozmrozić, posypać solą i pozostawić na sitku na 15 minut. Spłukać i wsypać do dużego słoja. Czosnek zmiażdżyć, posiekać, Podobnie zmiażdżyć angielskie ziele. Wszystkie przyprawy i zioła wsypać do słoja. Wlać miód, olej i ocet. Wszystko wymieszać, zakręcić słój i odstawić do lodówki. Można nim wstrząsnąć parę razy.<br />
My takiej cukinii nawet nie gotujemy, na drugi dzień idzie do bezpośredniego spożycia albo na kanapki.<br />
Pycha!<br /><br /></div><div dir="ltr" style="text-align: center;" trbidi="on">Ostatnio - <a href="https://www.merkuriuszkulinarny.co.uk/2019/04/troche-z-tego-troche-z-tego.html">sałatka z czerwonej fasoli</a></div><div dir="ltr" style="text-align: center;" trbidi="on"><br /></div><div dir="ltr" style="text-align: center;" trbidi="on"><br /></div>
JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9122816401114740320.post-81899813808611973762019-04-02T19:26:00.002+00:002021-02-21T17:05:57.114+00:00Na początku była puszka<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<b>Kiedy ktoś zachwala wam sałatkę,
używa często argumentu „naprawdę szybka sałatka”. Ta z
czerwonej fasoli też taka będzie – choć nie było to naszym
celem - ale przy tym wcale nie prostacka. Produkty do niej, choć
niektóre brzmią wyrafinowanie, łatwe są do dostania i wcale nie
takie drogie.</b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-BQlsQUkpK9H97DTyXkCFyWrzcx6HUDKw3V8p9tU_xOCv3nEZEhyIKystnb9w2MQyZ32JaO-mRMoMHAS1XCP-00Yfin9ox2FwLXc6ml8KhsXPn5ok3oy0UeXOEZ9X6N4EF7VD9O7Afcw/s1600/red+kidney+bean.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="czerwona fasolka" border="0" data-original-height="182" data-original-width="276" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-BQlsQUkpK9H97DTyXkCFyWrzcx6HUDKw3V8p9tU_xOCv3nEZEhyIKystnb9w2MQyZ32JaO-mRMoMHAS1XCP-00Yfin9ox2FwLXc6ml8KhsXPn5ok3oy0UeXOEZ9X6N4EF7VD9O7Afcw/s1600/red+kidney+bean.jpg" title="sałatka z czerwonej fasoli" /></a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Lubię używać czerwoną fasolę w
puszce. Rzecz smaczna, prosta w użyciu i trochę inna niż „zwykłe”
grochy. Również wizualnie. Do tego uniwersalna – bo i do sałatki
właśnie, i do zupy, do farszów meksykańskich i np. do burgerów
wegetariańskich. Co do kuchni meksykańskiej, to jest jednym z jej
symboli. Warzywo to zresztą pochodzi z Ameryki Południowej i
Środkowej. Jak chili con carne, to właśnie z nią.<br />
Walory
odżywcze i prozdrowotne tego warzywa to osobny temat. Wspomnijmy
tylko, że zawiera więcej białka niż mięso, stąd rzeczywiście
np. w tych burgerach jej obecność ma dodatkowy sens. Ma tyle
pożytecznych cech i dla pań i dla panów – bo i na menopauzę się
przyda i na stres, wspomaga serce, wątrobę (detoksykacja!),
prostatę i mózg – że choćby jedną puszkę tygodniowo
wypadałoby zjeść. Choć czemu nie więcej...<br />
<br />
A jak powstała
ta sałatka? Owszem, pewnie istnieje gdzieś podobny przepis. Mało
jest obecnie metod nowych, zupełnie autorskich. Wszystko już było.
Jednak tutaj nie czytaliśmy niczyjego innego przepisu. Po prostu,
dawno, dawno temu, pojawiła się puszka czerwonej fasoli, a wraz nią
pytanie – co z tym zrobić. No i dokładaliśmy kolejne rzeczy.
Trochę z tej kuchni, trochę z tej. Fasolka wiadomo, anchoise z
południa Europy, ogórki konserwowe bardziej z naszych stron. Aż
powstała obecna wersja pod ogólną nazwą<br />
<br /></div>
<h1 style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;"><b><span style="font-size: medium;">Sałatka z czerwonej fasoli</span></b></h1>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i><b>Składniki:</b></i><i> puszka
czerwonej fasoli 400 g, 2-3 ogórki konserwowe; mała, czerwona
cebula, 2 łyżki kaparów, puszeczka anchoise (albo śledź w
oleju), jajko na twardo, sól, pieprz, oliwa, suszone lub świeże
oregano, pietruszka i czosnek.</i><br />
<b>Wykonanie.</b> Tak więc
zaczynamy od tego, że osączamy i płukamy zawartość puszki z
czerwoną fasolką. Można by pewnie skonsumować i bez tego
płukania, ale wtedy pozostaje w potrawie charakterystyczny „muł”
z puszki. Wolimy więc tak.<br />
Dalej, siekamy cieniutko cebulkę,
najlepiej czerwoną i dodajemy do miski z fasolą. Podobnie
postępujemy z dwoma, trzema (zależy od wielkości) ogórkami
pasteryzowanymi, z tym, że kroimy je w małą kostkę. Tak samo
kroimy zawartość małej puszeczki anchoise. Jeżeli nie macie ich
akurat pod ręką, są za drogie lub po prostu niedostępne, można
zastąpić je słonym śledziem w oleju.<br />
Następnie idzie łyżka,
dwie, kaparów. I dodatek opcjonalny, czyli jajko na twardo pokrojne
w kostkę.<br />
<br />
Osobną i bardzo ważną sprawą jest doprawianie.
Tak więc wlewamy dwie łyżki oliwy, łyżeczkę octu balsamicznego.
Dobrze solimy, najlepiej solą morską albo himalajską, z młynka.
Pieprz powinien być świeżo, nawet grubo zmielony. Pożyteczna
byłby łyżeczka suszonej pietruszki i szczypta oregano. Przydałby
się czosnek i znów, w przypadku tej sałatki, preferujemy taki w
proszku. Te wszystki zmielone i suszone rzeczy fajnie oblepiają
naszą fasolę, względnie rozpuszczają się w sosie,</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Całość mieszamy, posypujemy
pietruszką jeszcze po wierzchu i odstawiamy do przegryzienia się.
To dość ważne, bo podana bezpośrednio po przyrządzeniu nie jest
taka jak powinna.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Smacznego!<br />
<br /><div style="text-align: center;">Poprzedni przepis - <a href="https://www.merkuriuszkulinarny.co.uk/2019/01/a-jednak-zjadliwe.html">sausages & mash</a></div></div>
<br /></div>
JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9122816401114740320.post-72247615853200800302019-01-24T14:24:00.006+00:002022-06-20T13:01:19.207+00:00A jednak zjadliwe<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<br />
<b>Nie da się ukryć, że karmimy siebie i czytelników raczej daniami spoza Wysp. Powodów jest wiele. Jednak nie jest też tak, abyśmy potrawy brytyjskie całkiem pomijali w swoim menu. Miejscowi mają parę ciekawych propozycji, zwłaszcza jak je wzbogacić po swojemu. Więc tym razem w naszych opowieściach kulinarnych pora na co coś typowego, a zarazem dość przystępnego do Polaka. Takie sá np. Bangers&Mash, czyli specyficzne, angielskie kiełbaski z ziemniakami.</b><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjDLkb8YpTzTaW5_f_OV5pYwdPClnogoxaj2-1uPaJYKvMpr1cjJBfuokKGPyca87aEPlY6rtGIp8joqVdWpVtaolomFb1oEnGAbHQd7YJQyBhrtW-7h5vaVjzL1inqZCG6h-esu4Q70hw/s1600/bangers.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="kiełbaski po angielsku" border="0" data-original-height="194" data-original-width="259" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjDLkb8YpTzTaW5_f_OV5pYwdPClnogoxaj2-1uPaJYKvMpr1cjJBfuokKGPyca87aEPlY6rtGIp8joqVdWpVtaolomFb1oEnGAbHQd7YJQyBhrtW-7h5vaVjzL1inqZCG6h-esu4Q70hw/s1600/bangers.jpg" title="bangers and mash" /></a></div>
Jest parę dań kuchni brytyjskiej, które jadamy z przyjemnością i systematycznie. My, Polacy, spożywamy np. kiszkę. Stąd dość łatwo nam przekonać się do <i>haggisu</i>, co nie tyczy się wielu innych narodowości. A że do tego to kiszka specyficzna i bardzo smaczna, to tym lepiej.</div><div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on"><br />
Pewniakiem jest <i>English Breakfast</i>. No, może nie musi być <i>full</i>, bo czy będzie tam np. <i>hash brown </i>(czyli rodzaj placka ziemniaczanego) to nas ani grzeje ani ziębi. Jednak ogólnie jest to zestaw znakomity. Wiadomo, że śniadanie powinno być „królewskie”. Ma dać siły na cały dzień. Przydaje się nawet w sytuacjach skrajnych – wielu zaleca go na kaca. Oczywiście, jeżeli „ofiara” własnego pragnienia da radę w ogóle jeść...<br />
<br />
Zwłaszcza, że to śniadanie zawiera rzeczy, które nam i indywidualnie smakują. No bo jajka to w każdej postaci. Kiełbasy to my lubimy (można tu ciut zmodyfikować i dać lepsze niż te brytyjskie kiełbaski), boczuś - czemu nie? Grzyby też goszczą często w naszej kuchni, zaś <i>baked beans</i>, to taka „goła” fasolka po bretońsku. Z kolei podgrzany pomidor występuje tu w najlepszej dla siebie postaci, choć bowiem smakowo wolimy surowy, to jednak taki ma świetne właściwości prozdrowotne.<br /><br /></div><div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Tyle tylko, że z tym trzeba uważać. Jest tu sporo tłuszczu i do tego powinno być smażone. Jadamy więc English breakfast, ale raz na tydzień, w niedzielę. Można też nieco zmieniać składniki i podać np. jajka ugotowane na parze, kiełbaski i boczek z pieca i jeszcze poodcinać od niego nadmiar tłuszczu.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #3d85c6;">________________________________</span><br />
<span style="color: #3d85c6;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: blue;"><b><a href="https://www.ceneo.pl/Warzywa_owoce_i_przetwory#crid=274358&pid=1855">Porównaj ceny przetworów w Ceneo</a></b></span><span style="color: #3d85c6;"><br />________________________________</span><span style="color: blue;"><br /></span><br />
<div>
</div>
</div>
<br />
<br />
Inne pozycje pozycje brytyjskiej kuchni to <i>shepherds pie</i> i <i>cottage pie</i>. Przyznamy się, że nie mieliśmy do tego zaufania, kiedy to zobaczyliśmy i przeczytaliśmy składniki. Nieatrakcyjne prostactwo. No ale cóż, doszło do paru drobnych zmian, czy też raczej uwzględnienia kilku dodatków i danie jest znakomite! Może już nie zasługuje nawet na swoją oryginalną nazwę, ale wciąż będzie to jakieś <i>pie</i>, tyle że bardziej przemawiające do podniebienia.</div><div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on"><br />
Dzisiaj jednak o czymś innym. Potrzeba było zrobić coś szybkiego, co dzieci i lubią i co dla nas nie będzie nijakie. Więc na warsztat wzięliśmy sausages&mash (tę nazwę stsosujemy zamiennie z tradycyjną "bangers&mash" - wszystko to angielskie kiełbaski w sosie z ziemniakami puree). Oczywiście z naszymi ulepszeniami i wskazówkami co sprytniejszych brytyjskich <i>chefs</i>.<br />
<br />
<h1 style="text-align: left;"><b><span style="font-size: medium;">Sausages&Mash</span></b></h1>
<b><br /></b>
<i><b>Składniki:</b> 12 kiełbasek lepszych niż wersja value, kilka ziemniaków, 1-2 cebule (użyliśmy też pół czerwonej), 2 łyżki oleju, pół litra bulionu, dwie łyżki mąki pszennej, łyżeczka vegety, łyżeczka sosu Worcester, pół łyżeczki musztardy Dijon, łyżeczka cukru, 1 liść laurowy, 3 angielskie ziela, pieprz, łyżeczka słodkiej papryki, łyżeczka majeranku.</i></div><div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on"><i><br /></i>
<b>Wykonanie.</b> Ziemniaki ugotować, ubić na puree z łyżką mleka i 1/2 łyżeczki tartego czosnku. Kiełbaski obsmażyć w rondlu (dobrej jakości) na jasnobrązowo. Pozbierać je następnie, odłożyć na bok, na tym samym tłuszczu obsmażyć cebulę. Kiedy zacznie łapać brąz, oprószyć mąką. Zasmażkę potrzymać minutę, dwie i rozprowadzić zimnym bulionem. Dodać pozostałe składniki (przy czym majeranek dopiero pod koniec). Kiedy sos się zagotuje, wrzucić kiełbaski. Poddusić na średnim ogniu. Kiełbaski wyłożyć na talerze, obok ziemniaków, całość podlać powstałym sosem.<br />
Smacznego!</div><div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on"><br /></div><div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on"><br /></div><div dir="ltr" style="text-align: center;" trbidi="on">Ostatnio - <a href="https://www.merkuriuszkulinarny.co.uk/2018/11/prawie-danie-godu.html">hiszpańska potrawka z małżami</a></div><div dir="ltr" style="text-align: center;" trbidi="on"><br /></div><div dir="ltr" style="text-align: center;" trbidi="on"><br /></div>
JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9122816401114740320.post-74966074071985155552018-11-27T13:44:00.004+00:002021-02-21T17:03:14.492+00:00Prawie danie głodu<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<b>Niedawna podróż kazała nam spojrzeć na użycie owoców morza w kuchni z innej strony. To wcale nie musi być bardzo drogi luksus. Ba, wręcz może to być opcja oszczędnościowa naszego żywienia. Trzeba tylko odpowiednio dobrać składniki, no i przekonać się do użycia tego, co w naszej kuchni trochę nietypowe.</b><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiw6UPrOBkpJw0QWS_coHczWcc3lrcqNaGA3Q-DLbHvZbFmbL4GF7vGXXWUK0Nrr7PbIWsMM2rT7FMUiHGZahyFkcpdZjD2VAfVM0cRcVAt3vlIQhyIBw8o2mCVmyus0HEnyumWocwaC9c/s1600/mussels-hisp.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="owoce morza" border="0" data-original-height="450" data-original-width="600" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiw6UPrOBkpJw0QWS_coHczWcc3lrcqNaGA3Q-DLbHvZbFmbL4GF7vGXXWUK0Nrr7PbIWsMM2rT7FMUiHGZahyFkcpdZjD2VAfVM0cRcVAt3vlIQhyIBw8o2mCVmyus0HEnyumWocwaC9c/s320/mussels-hisp.jpg" title="hiszpańska potrawka z małżami" width="320" /></a></div>
Oczywiście najłatwiej będzie o takie podejście <a href="http://www.bukujemy.co.uk/"><span style="color: blue;"><b>na wakacjach</b></span></a>, gdzieś na południu; chociaż korzystając z brytyjskich zasobów też da się coś pokombinować. Nie tak, jak wynikałoby z położenia tego kraju, co prawda. Wszak jest on otoczony morzem, w którym różnych jadalnych stworzeń nie brakuje. Powinno być tego mnóstwo i w przystępnych cenach. Tak jednak nie jest. Nawet zwykła ryba kosztuje swoje. Makrela wędzona, którą kiedyś w głębi polskiego lądu kupowaliśmy również dlatego, bo tak było oszczędniej, tutaj jest rarytasem.<br />
<br />
Inna sprawa, że Brytyjczycy wydają się mieć ograniczony smak i inwencję jeżeli chodzi o produkty pochodzenia morskiego, czy w ogóle wodnego. Owszem, popularna jest ryba z frytkami. Ale jaka ryba? Często nie wiedzą, jaki gatunek jedzą. No po prostu ryba. Pojedziecie gdzieś nad morze, a tam w menu znów „Fish and Chips”. To nie to co choćby w takiej Polsce, gdzie menu obejmujące przede wszystkim smażone ryby właśnie, stanowi długą listę. Nie mówiąc już o restauracjach podających ryby słodkowodne. Szczerze mówiąc, takich tutaj nie spotkaliśmy.<br />
<br />
A jednak coś do kupienia jest i nawet oferta naszego lokalnego hipermarketu daje nam pole do popisu. Zwłaszcza, że ten produkt raz dwa nadaje się do przeceny i można go kupić bardzo przystępnie. Np. takie małże. My zaś w ten sposób zaopatrywaliśmy się w świeżą ośmiornicę.</div><div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on"><br />
No ale naprawdę możemy poszaleć, kiedy <a href="https://www.booking.com/country/es.html?aid=831258"><b><span style="color: blue;">podczas wakacji</span></b></a> znajdziemy się np. w hiszpańskim markecie. Jego oferta w porównaniu z tym co mamy tutaj, wygląda jak ogród zoologiczny naprzeciw domowego akwarium. Dzieci nas ciągnęły na to stoisko, aby pooglądać „zwierzątka”. Pierwszy raz chyba widziały trochę straszną z wyglądu żabnicę, czy też miecznika w całości. Nie mówiąc o tylu gatunkach skorupiaków, czy mięczaków zgromadzonych w jednym miejscu. I w ten sektor właśnie celujemy. Jako że „clams” cenę miały bardzo przystępną, a dostępne są i w UK. A przede wszystkim pasowały do przepisu, który tam znaleźliśmy. Był on na tyle prosty, że pozwalał wykonać coś jakby „danie głodu” - czyli poza muszlami wykorzystywał składniki dostępne w naszej ubogiej (choć specyficznej) wakacyjnej lodówce, z paroma dodatkami.<br />
<br />
<h1 style="text-align: left;"><b><span style="font-size: medium;">Hiszpańska potrawka z małżami</span></b></h1>
<b><br /></b>
<i><b>Składniki:</b> 50 g chorizo, oliwa, 1 cebula, 1-2 ząbki czosnku, pęczek zielonej pietruszki, 200 ml bulionu (najlepiej warzywno-rybny), puszka siekanych pomidorów, puszka grochu „jaśka”, łyżka octu z sherry, 600 g małży w muszlach, sól, pieprz, bagietka.</i><br />
<b>Wykonanie.</b> Małże umyć. Kiełbasę pokroić w kostkę, cebulę i czosnek posiekać. Pietruszkę pokroić w połowie drobno, a w połowie na większe kawałki (ew. całe liście). Podsmażyć chorizo, po chwili dodać cebulę i zeszklić. Wsypać czosnek i drobno posiekaną część pietruszki – na minutę. Wlać bulion, pomidory, podgotować kilka minut. Dodać grochy i ocet. Gotować odkryte 10 minut. Wsypać małże, przykryć i dusić 2-4 minut, czasami potrząsając garnkiem. Kiedy wszystkie muszle się otwarły, doprawić i posypać resztą pietruszki. Podawać z bagietką.<br />
Smacznego!</div><div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on"><br /></div><div dir="ltr" style="text-align: center;" trbidi="on">Poprzedni przepis - <a href="https://www.merkuriuszkulinarny.co.uk/2018/11/to-nie-trucizna.html">tajska mizeria z ogórka</a></div><div dir="ltr" style="text-align: center;" trbidi="on"><br /></div><div dir="ltr" style="text-align: center;" trbidi="on"><br /></div>
JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9122816401114740320.post-68800631741787286332018-11-25T16:16:00.003+00:002021-02-21T17:02:21.478+00:00To nie trucizna<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<b><br /><br />Trochę
powiedziano i napisano o ogórku niekorzystnych wiadomości w
ostatnich latach. Przede wszystkim, jeżeli chodzi o o jego użycie w
towarzystwie innych produktów. No to zobaczmy, jak go potraktować,
aby dostarczył nam jak najwięcej dobrego.</b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNuwQuB4RAQfCPIs-PoVxPHZrMlcrg6AFJhmEbbB6ZSgGpP-h1ZOqC3ysXHCByO_1F6GT6aGKHcqD-7Yg3h8tKgLrLB0VG2wHa9TbFRipN7YrTi_DCZ4mdIkKui4KgcHKI0ns9M_il2Qg/s1600/IMG_20150307_144925+%2528600+x+450%2529.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="sałatka grecka" border="0" data-original-height="450" data-original-width="600" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNuwQuB4RAQfCPIs-PoVxPHZrMlcrg6AFJhmEbbB6ZSgGpP-h1ZOqC3ysXHCByO_1F6GT6aGKHcqD-7Yg3h8tKgLrLB0VG2wHa9TbFRipN7YrTi_DCZ4mdIkKui4KgcHKI0ns9M_il2Qg/s320/IMG_20150307_144925+%2528600+x+450%2529.jpg" title="nie łączyć ogórka z pomidorem" width="320" /></a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Rzekomo niekorzystne połączenie to
ogórek i pomidor - a dokładnie ogórek i bogate w witaminę C
produkty. Coś jest na rzeczy, bo ogórek zawiera enzym askorbinowy,
który niszczy witaminę C. I nic nam po pomidorach, które
zjedliśmy. Jadany osobno – nie ma sprawy.<br />Ale sam z kolei staje
się też ofiarą marchewki, bo ta (a konkretnie jej askorbinaza)
pozbawi nas witaminy C z ogórka... A przecież ogórek i marchewka
nie są jedynymi warzywami zawierającymi askorbinazę. Towarzyszy
ona witaminie C w roślinach, bo ułatwia przetwarzanie witaminy C do
innych pożytecznych substancji.<br />Ale tak naprawdę, ile takich
interakcji można by znaleźć w różnych produktów żywnościowych,
gdy dobrze poszukać? Toż to pole minowe. Wiedzieliście, że nie
należy łączyć pomidora z serem białym? Źle to wpływa na stawy.
Ciekawe, co więc z sałatką grecką.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br />Ale są sposoby, aby ogórkowi i
pomidorowi pomóc. Do świeżo pokrojonych warzyw dodawaj soku z
cytryny lub octu winnego (np. octu jabłkowego). Hamuje to aktywność
askorbinazy. Można dodać dla towarzystwa inne warzywa bogate w
witaminę C. Bo sam pomidor jest umiarkowanym jej źródłem.
Pietruszka i papryka zawierają jej kilka razy więcej.<br />No i
najlepiej stosować świeże i lokalne warzywa, a pomidory najlepiej
„prosto z krzaka” i długo na nim dojrzewające. Te z
supermarketu są do niczego.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
A jeżeli to Wam też nie wystarczy,
nie pozbywajcie się ogórka całkowicie z diety, jedzcie np. w
postaci bardziej samodzielnych sałatek. Ogórki wszak zawierają
sporo różnych witamin niezbędnych dla organizmu. W 90% składają
się z wody, nieźle orzeźwiają i mogą pomóc usunąć toksyny z
organizmu.<br />Ten sam powód dotyczący wody sprawia, że są świetne
dla chcących tracić na wadze. Posiadają również wysoką
zawartość błonnika, co wspomaga trawienie i może pomóc w
przypadku zaparcia. Umożliwiają dbanie o piękno skóry, włosów i
paznokci - dzięki zawartości minerałów. Rewitalizują oczy -
oprócz zawartości wody, ogórki posiadają właściwości
przeciwzapalne, które pomagają radzić sobie z opuchlizną.<br />Pomagają
przy oparzeniach słonecznych, mają działanie przeciwnowotworowe,
regulują cholesterol, ciśnienie krwi i poziom cukru we krwi,
pomagają stawom, trzustce, nerkom...<br />Czy coś jeszcze? Znalazłoby
się. Jedzmy ogórki.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /><h1 style="text-align: left;"><b><span style="font-size: medium;">Tajska mizeria z ogórka</span></b></h1>
</div><div style="margin-bottom: 0cm;"><b><br /></b></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<b>Składniki:</b> 1 duży ogórek
szklarniowy, mała czerwona cebula, ząbek czosnku, małe chili (my
używamy też gotowe pasty czosnkowe i z chili), 2 łyżeczki
tajskiego sosu rybnego, 1 łyżeczka soku z limonki, 1 łyżeczka
oleju sezamowego, sól, pieprz.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<b>Wykonanie. </b>Ogórek umyć, ale
nie obierać. Zetrzeć na tarce o grubych oczkach. Posypać łyżeczką
soli i umieścić na sitku. Pozostawić na 20 minut do odcieknięcia.
Cebulę drobno posiekać, połączyć z ogórkiem. Czosnek,
zmiażdżyć, posiekać i połączyć z resztą składników. W ten
sposób powstanie sos, którym polewamy warzywa. Całość przykryć
i wstawić na godzinę do lodówki.<br />Uwaga, istnieją inne wersje
podobne kompozycji, np. w wykorzystaniem dodatkowo imbiru lub
zielonej cebulki i z ogórkiem pokrojonym w długie paski i kolendry
na koniec. Wszystko to dobre. <br />Smacznego!</div>
<br /><br /><div style="text-align: center;">Ostatnio - <a href="https://www.merkuriuszkulinarny.co.uk/2018/07/na-grilla-i-od-swieta.html">żeberka z grilla na ostro</a></div><div style="text-align: center;"><br /></div><div style="text-align: center;"><br /></div></div>
JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9122816401114740320.post-23659369939503906552018-07-18T10:07:00.003+00:002021-02-21T17:01:20.125+00:00Na grilla i od święta<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<br />
<b>Żeberka to jedno z klasycznych dań polskiej kuchni. Ale nie tylko. Przyrządzają je wszak od Ameryki po Daleki Wschód. Pewnie również ze względu na dużą uniwersalność produktu, który daje wiele możliwości. Również eksperymentowania</b>.<br />
<br />
Nam bardzo spodobała się opcja „Pół metra ziobra” w jednej z krakowskich restauracji. Rzecz spora, której przygotowanie wymaga czasu (marynowanie!) i trzeba wcześniej zamawiać. Ale tak właśnie – nadają się żeberka do restauracji; na domowy, zwykły obiad, jak i na ten bardziej uroczysty i po prostu na grilla z kumplami. Nikt się nie obrazi, że to proste danie, chętnych znamy wielu na ten kawałek mięsa. Do tego można je jeść palcami, sprawdza się obok nich kufel piwa. Takie danie to jest parę kalorii, ale trudno odmówić sobie takiej przyjemności.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitQdRUiYpb5QMIfnzg2H4VKrgP_E8m7o93yfOfuPv36pm3S3iU6pwdOv28lBqkDXwLDe3AEDF7_qLBq2orzXNvHnCwgfBAw0StDVluIHO4EjbWzdhxIX-57-nqG64zuoVuDh0uTHpFGVQ/s1600/zeberka2.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="259" data-original-width="194" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEitQdRUiYpb5QMIfnzg2H4VKrgP_E8m7o93yfOfuPv36pm3S3iU6pwdOv28lBqkDXwLDe3AEDF7_qLBq2orzXNvHnCwgfBAw0StDVluIHO4EjbWzdhxIX-57-nqG64zuoVuDh0uTHpFGVQ/s200/zeberka2.jpg" width="149" /></a></div>
Spożywa się i wieprzowe i cielęce – obie opcje dają wiele kulinarnych możliwości. Jednak te wieprzowe są bardziej popularne, a to pewnie i ze względu na cenę produktu. Kuchnia polska oferuje wiele przepisów z nimi w roli głównej, większość nawet dla amatorów. Do tego żeberka wieprzowe są popularną bazą do gotowania aromatycznych zup, np. kapuśniak na żeberkach.<br />
<br />
Różne kuchnie stworzyły całą gamę przepisów na żeberka: pieczone (acz wciąż soczyste), duszone, z grilla, złociste żeberka w miodzie, żeberka w sosie. Robią je bardziej na ziołowo, na ostro – np. w musztardzie, dosładzają odrobiną miodu.<br />Są takie oryginalne pomysły jak żeberka w coli, a Rumuni nawet przyrządzają je na parze. Ten kawałek mięsa naprawdę daje kucharzowi – o różnym stopniu zaawansowania – szerokie pole do popisu.<br />
<br />
Chyba podstawową zasadą upichcenia udanych żeberek jest co najmniej kilkugodzinne marynowanie mięsa w aromatycznej zalewie. Również i dlatego, że przygotowując żeberka nie powinno się zapomnieć o przyprawach. A z marynaty przenikną one wybornie. Kompozycje przypraw zależą od kulinarnych upodobań, bo wybór jest naprawdę duży.<br />
Gotowane do miękkości w warzywnym wywarze, lub pieczołowicie duszone powinny wyjść każdemu. Grill i pieczenie wymagają ciut więcej uwagi. Do grillowania najlepiej wybierać takie średnie, nie za tłuste i podzielić je na porcje po 2-3 kostki. Można wcześniej podgotować.<br />
<br />
<h1 style="text-align: left;"><b><span style="font-size: medium;">Żeberka wieprzowe z grilla na ostro</span></b></h1>
<b><br /></b>
<i><b>Składniki:</b> 1,2-1,5 kg żeberek, 2 liście laurowe, 4 ziarna ziela angielskiego, 6 ziaren pieprzu; marynata - 1 mała cebula, 2 duże ząbki czosnku, 4 średnie papryczki chili, 3 łyżeczki suszonego majeranku, 1 łyżeczka ostrego sosu chili, 2 łyżki miodu, 3 łyżki oleju, 4 łyżki octu balsamicznego, 5 łyżek sosu sojowego, 6 łyżek keczupu.</i><br />
<b>Wykonanie.</b> Żeberka opłukać, zalać zimną wodą w garnku i dodać przyprawy. Gotować na małym ogniu 20-25 minut. Wyjąć z wywaru, ostudzić (wywar zaś przyda się na zupę). Obrać cebulę i czosnek, z chili raczej usunąć nasiona (chyba że chcecie ostrzejsze). Warzywa pokroić i zmiksować z pozostałymi składnikami marynaty. Żeberka włożyć do miski, dokładnie natrzeć marynatą (część płynu zachować) i odstawić na noc do lodówki.<br />
Mięso wyjąć z lodówki ok. 30 minut przed grillowaniem. Ułożyć na rozgrzanym ruszcie (dobrze użyć specjalnej tacki) i grillować ok. 25-30 min, w tym czasie raz obracając. Od czasu do czasu smarować resztą marynaty, aby nie wyschły. Podawać z lekką sałatką i np. grillowanymi ziemniaczkami.<br />
Smacznego!</div><div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on"><br /></div><div dir="ltr" style="text-align: center;" trbidi="on">Poprzednio - <a href="https://www.merkuriuszkulinarny.co.uk/2018/07/niby-po-hindusku-to-nasze.html">sałatka ziemniaczana po nepalsku</a></div><div dir="ltr" style="text-align: center;" trbidi="on"><br /></div><div dir="ltr" style="text-align: center;" trbidi="on"><br /></div>
JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-9122816401114740320.post-6283553807104643162018-07-08T20:47:00.005+00:002021-02-21T17:00:06.646+00:00Niby po hindusku, a to nasze<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<b>Takie już z nas jakieś niespokojne duchy w kuchni, że prawie nic nie robimy „po prostu”. Zawsze coś chcemy zmieniać, kombinować, udziwniać. A najlepiej dodać jakiś „secret ingredient”, czyli sekretny składnik. Często bywa w takiej roli używana przez nas kozieradka.</b><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_-Yu7UqKopfeQyzJGDC6G_c7_4KSZLE2Zo2v97JIFfYYC0DT7SmcCTOiEBQQPYku9xM_C62tixQLGAAqLeZS2xGghMAlkd7ugLvnI4LF3JDVcvQME41i9Bg_FpNErSdOyQrenKPwp5F4/s1600/fenugreek.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="sałatka ziemniaczana po nepalsku" border="0" data-original-height="182" data-original-width="276" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_-Yu7UqKopfeQyzJGDC6G_c7_4KSZLE2Zo2v97JIFfYYC0DT7SmcCTOiEBQQPYku9xM_C62tixQLGAAqLeZS2xGghMAlkd7ugLvnI4LF3JDVcvQME41i9Bg_FpNErSdOyQrenKPwp5F4/s1600/fenugreek.jpg" title="kozieradka" /></a></div>
Termin oczywiście nie jest nasz, wzięliśmy go z jakiegoś popularnego, telewizyjnego programu kulinarnego. Pasuje nam do filozofii gotowania. Jego idea jest w praktyce taka, że dane danie pozostałoby zwykłe, codzienne, a może i nijakie, gdyby nie ów składnik naszego pomysłu, który zmienia je jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – a przynajmniej urozmaica.<br />
<br />
No a z kozieradką to było tak. Mieliśmy kiedyś okres namiętnego kupowania wszystkiego, co egzotyczne, ze szczególnym uwzględnieniem przypraw z kuchni hinduskiej. Kupiliśmy i fenugreek, cały słoik. I to mimo że na początku nie wiedzieliśmy w ogóle co to jest. Ot, było tanie, egzotyczne, a sprzedawali w dużych opakowaniach, to i takowe wzięliśmy.<br />
<br />
Smakowało trochę jak maggi. Zaczęliśmy dodawać po pół łyżeczki do różnych curry swojej produkcji, zanim jeszcze przeczytaliśmy w słowniku, że to ma polską nazwę. Kozieradka właśnie. Brzmi swojsko, nie? A ta roślinka z rodziny bobowatych ma jeszcze inne ciekawe nazwy: fenegryka, greckie siano, kozioroźnik, boża trawka. No i jak się okazuje, pochodzi z obszarów nam bliższych, bo nie tylko z Azji, i to tej środkowej, ale też z Europy Wschodniej. Tyle, że łatwo się przenosi i uprawiają ją już praktycznie wszędzie, w Polsce nawet dziczeje. Również pomysły na jej konsumpcję maja w bardzo różnych kierunkach – bo oczywiście w Indiach, ale też w Tajlandii, Jemenie – gdzie stanowi jeden z głównych składników narodowej potrawy zwanej Saltah – a nawet w Bułgarii. Tam wraz z czubricą stanowi o smaku mieszanki ziołowej „szarena soł”, czyli „sól barwiona”, używanej do twarogów i zapiekanek.<br />
<br />
Jadają i liście, ale młode. Podstawa to jednak nasiona, które używa się jako przyprawę i barwnik. Ostatnio dopiero dowiedzieliśmy się, że smakowite są też kiełki, jako dodatek do kanapek i sałatek. Znana jest herbata z wysuszonych liści, jednak rewelacyjne działanie ma napar z nasion. A to dlatego, że pewne jej składniki działają osłaniająco i przeciwzapalnie na błonę śluzową przewodu pokarmowego, dzięki czemu pomagają przy wrzodach. Dobrze też działa zewnętrznie, w przypadku chorób skórnych. To pewne, a przypisują jej sporo więcej.<br />
My zaś, oprócz tej herbatki i oczywiście curry, dodajemy szczyptę fenugreeka przy różnych okazjach. Ostatnio np. okazało się, że taka umiarkowana ilość świetnie wzbogaca zwykłe, duszone bitki wołowe. Ale nie za dużo, bo curry wołowe to profanacja...<br />
<br />
<h1 style="text-align: left;"><b><span style="font-size: medium;">Sałatka ziemniaczana po nepalsku</span></b></h1>
<b><br /></b>
<i><b>Składniki: </b>0,5 kg ziemniaków sałatkowych, 5 dkg zielonych groszków, zielone chili, łyżeczka chili flakes, 60 ml soku cytrynowego, 2 łyżeczki czarnego sezamu, po łyżeczce kurkumy i nasion kozieradki, olej, liście kolendry.</i><br />
<b>Wykonanie.</b> Ugotować ziemniaki w łupinach w osolonej wodzie (nie rozgotować!). Ostudzić, obrać, pokroić w kostkę. Wymieszać je z groszkami, posiekanym chili i płatkami chili, sokiem z cytryny i sezamem. Odstawić. Rozgrzać olej na małej patelni, wrzucić kurkumę i kozieradkę. Kiedy ta zacznie brązowieć, wrzucić to ziemniaków i wymieszać. Przybrać listkami kolendry i podawać jako przystawkę bądź samodzielne danie.<br />
Smacznego!</div><div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on"><br /></div><div dir="ltr" style="text-align: center;" trbidi="on">Poprzednio - <a href="https://www.merkuriuszkulinarny.co.uk/2018/06/mieszanina-smakow-w-pynie.html">oryginalne sosy z Zachodniej Półkuli</a></div><div dir="ltr" style="text-align: center;" trbidi="on"><br /></div><div dir="ltr" style="text-align: center;" trbidi="on"><br /></div>
JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9122816401114740320.post-21487514228228722752018-06-29T21:35:00.002+00:002021-02-21T16:58:26.408+00:00Mieszanina smaków w płynie<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<span face="Arial, Helvetica, sans-serif"><br /></span>
<b><span face="Arial, Helvetica, sans-serif">Znów nadchodzi ten czas. Można wyciągnąć grilla, zaprosić znajomych, pobiesiadować. Byleby się za bardzo nie narobić. Tu o relaks chodzi, więc idealne będą dipy; zaś do mięs, które ściągniemy z rusztu – odpowiednie sosy.</span></b><br />
<span face="Arial, Helvetica, sans-serif"><br /></span>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjiRUXym7ZFFo5JDU-JO-7AnvN4r9NPtVs1ivd2jU2PU8Ap_XcTM0eksJQHOsJgyhxX8BtA1R48Q7i-Lt2_iVHgjRDb6p8Sf9qpqvzi9Zpambc7ZQlCw6-iElaoSH77uTQpZ0ZDdcc3Ff8/s1600/dipy.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="dip z jalapeno" border="0" data-original-height="183" data-original-width="275" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjiRUXym7ZFFo5JDU-JO-7AnvN4r9NPtVs1ivd2jU2PU8Ap_XcTM0eksJQHOsJgyhxX8BtA1R48Q7i-Lt2_iVHgjRDb6p8Sf9qpqvzi9Zpambc7ZQlCw6-iElaoSH77uTQpZ0ZDdcc3Ff8/s1600/dipy.jpg" title="dipy na imprezy" /></a></div>
<span face="Arial, Helvetica, sans-serif">Bo prawda jest taka, że sos z byle czego może uczynić niebo w gębie. Owszem, idealnie jest, kiedy to co maczamy w sosie samo w sobie jest świetne, ale kiedy jest nijakie, to przyda mu się jakiś kamuflaż. Nijakie, czyli bez wyraźnego smaku. Bo np. weźcie taką marchewkę, czy seler zielony – zwłaszcza z brytyjskiej hodowli – cudów nie ma. Ale wciąż zdrowo je jeść, a do tego to poręczne, właśnie jako snack, na taką to wiosenno-letnią posiadówkę.</span><br />
<span face="Arial, Helvetica, sans-serif"><br /></span>
<span face="Arial, Helvetica, sans-serif">No a mięsko z grilla bez sosu? Wyraźnie czegoś mu brakuje. Owszem, można stół zastawić gotowymi, kupnymi sosami, najlepiej w plastikowych butelkach do wyciśnięcia. Ale o ile ciekawiej będzie, no i jakie wrażenie zostawimy, kiedy podamy jakieś bombowe sosy własnej produkcji.</span><br />
<span face="Arial, Helvetica, sans-serif"><br /></span>
<span face="Arial, Helvetica, sans-serif">Jest tego trochę, a samemu też można stworzyć rzeczy nowe i niebywałe. Komponowanie sosów to bowiem jeden z tych obszarów sztuki kulinarnej, który daje szerokie możliwości improwizacji, użytkowania własnej inwencji i kreatywności.</span><br />
<span face="Arial, Helvetica, sans-serif">Co więcej, takie sosy można stworzyć bardzo prosto – bo to zwyczajnie mieszanie składników, rzadko jakieś wyszukane sztuki kulinarne. No i wiele z nich da się zrobić z tego, co gdzieś tam na półce, w lodówce, już jest. I o to zresztą chodzi, aby zminimalizować poszukiwanie zaawansowanych składników.</span><br />
<span face="Arial, Helvetica, sans-serif">No to zabieramy się do pracy, bo przepisów wypada dać kilka. Te będą raczej zza Wielkiej Wody. </span><br />
<span face="Arial, Helvetica, sans-serif"><br /></span>
<span face="Arial, Helvetica, sans-serif"><b>Outback Bloomin’ Onion Sauce</b></span><br />
<span face="Arial, Helvetica, sans-serif"><br /></span>
<span face="Arial, Helvetica, sans-serif"><i><b>Składniki:</b> pół filiżanki majonezu, 2 łyżki kremowego chrzanu, 1 łyżka keczupu, 1/3 łyżki papryki, 1/3 łyżki pieprzu kajeńskiego, dobra szczypta oregano, 1/4 łyżeczki soli, szczypta pieprzu.</i></span><br />
<span face="Arial, Helvetica, sans-serif"><b>Wykonanie.</b> To już podobno jeden z amerykańskich klasyków, choć my nie znamy go od dawna. Nazwa pochodzi od tego, że używano go do smażonych, panierowanych krążków cebuli. Wykonanie – jak zwykle proste. W misce wymieszać wszystkie składniki. Przykryć i odstawić na co najmniej trzy godziny do lodówki, aby smaki przeszły.</span><br />
<span face="Arial, Helvetica, sans-serif"><br /></span>
<span face="Arial, Helvetica, sans-serif"><b>Cilantro Jalapeño Sauce</b></span><br />
<span face="Arial, Helvetica, sans-serif"><b><br /></b></span>
<span face="Arial, Helvetica, sans-serif"><i><b>Składniki:</b> 4 jalapenos, pęczek kolendry świeżej, pół filiżanki kwaśnej śmietany, 2 ząbki czosnku, sok z limetki, szczypta soli, pół filiżanki oliwy, łyżka octu jabłkowego.</i></span><br />
<span face="Arial, Helvetica, sans-serif"><b>Wykonanie.</b> To coś dla amatorów kuchni meksykańskiej. Sos pełen zapachów i ożywczy. Pasuje na różne okazje w tym także do przekąsek. Można w nim tak namaczać chipsy, jak i np., polać nim kurczaka podanego z ryżem, czy też jakieś mięso z grilla.</span><br />
<span face="Arial, Helvetica, sans-serif">Jalapenos przekroić na pół, kolendrę pozbawić łodyg, czosnek obrać i pokroić byle jak. Wsypać to do blendera. Podczas miksowania dolewać powoli oliwę i ocet, aż osiągniemy gładką emulsję.</span><br />
<span face="Arial, Helvetica, sans-serif"><br /></span>
<span face="Arial, Helvetica, sans-serif"><b>Carolina Mustard Barbecue Sauce</b></span><br />
<span face="Arial, Helvetica, sans-serif"><b><br /></b></span>
<span face="Arial, Helvetica, sans-serif"><i><b>Składniki: </b>filiżanka musztardy, 60 ml miodu, 120 ml apple cider vinegar, 1/4 filiżanki brązowego cukru, łyżka wędzonych papryczek chipotle (tzw. „chipotle in adobo” - w puszkach, słoiczkach, jest w większości marketów), 1 łyżka keczupu, 2 łyżeczki sosu Worcestershire, łyżeczka czosnku w proszku, pieprz.</i></span><br />
<span face="Arial, Helvetica, sans-serif"><b>Wykonanie.</b> Zmielić w blenderze papryczki. Wymieszać wszystkie składniki, zamknąć szczelnie i odstawić do lodówki na noc. Przed podaniem, np. na grilowane mięsa, podgrzać bardzo lekko.</span><br />
<span face="Arial, Helvetica, sans-serif">Smacznego!</span></div><div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on"><span face="Arial, Helvetica, sans-serif"><br /></span></div><div dir="ltr" style="text-align: center;" trbidi="on"><span face="Arial, Helvetica, sans-serif">Poprzedni przepis - <a href="https://www.merkuriuszkulinarny.co.uk/2018/06/tak-japonskie-tak-europejskie.html">kurczak nanban</a></span></div><div dir="ltr" style="text-align: center;" trbidi="on"><br /></div><div dir="ltr" style="text-align: center;" trbidi="on"><br /></div>
JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-9122816401114740320.post-7748929184688385532018-06-15T10:30:00.003+00:002022-03-07T14:30:24.552+00:00Tak japońskie, a tak europejskie<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<span style="font-size: small;"><br /></span>
<span style="font-size: small;"><span face=""arial" , "helvetica" , sans-serif" style="font-size: small;"><br /></span>
<span face=""arial" , "helvetica" , sans-serif" style="font-size: small;"><b>Wciąż uparcie będziemy bronić tezy, że można gotować oryginalnie, egzotycznie; a przy tym prosto i niedrogo. Tym razem w naszych kulinarnych poszukiwaniach poszliśmy specyficzną drogą – tzn. zajmiemy się jedną z tych potraw, które dla nas obecnie wyglądają i smakują zamorsko, ale jednak nie są tak wcale obce. Tak więc znów o czymś z Dalekiego Wschodu, czyli kurczaku nanban.</b></span></span><br />
<span style="font-size: small;"><span face=""arial" , "helvetica" , sans-serif" style="font-size: small;"><br /></span>
</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinmCD1KH2_uj6RskuM1-222d7XDHmaLpQkrgAxPvrk2DMNu6vLxTw5Nv3d-iytSZ-ds4cRFStY6Vpo78PqKNb4rgMNiUiggG-VXYU6DZVGAVk7hlkRPMQfUcVQMO3-Hfdk85UhNrjkfEM/s1600/nanban.jpeg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-size: x-small;"><img alt="kurczak nanban przepis" border="0" data-original-height="183" data-original-width="276" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinmCD1KH2_uj6RskuM1-222d7XDHmaLpQkrgAxPvrk2DMNu6vLxTw5Nv3d-iytSZ-ds4cRFStY6Vpo78PqKNb4rgMNiUiggG-VXYU6DZVGAVk7hlkRPMQfUcVQMO3-Hfdk85UhNrjkfEM/s16000/nanban.jpeg" title="japoński pomysł na kurczaka" /></span></a></div>
<span face=""arial" , "helvetica" , sans-serif" style="font-size: small;">Otóż zdarzało się przed wiekami, że społeczności z dalekich krajów, np. z Meksyku, Indii, czy Japonii, adaptowały to, co przywieźli ze sobą misjonarze, podróżnicy, kolonizatorzy. Dodawały coś od siebie, a po latach wracało to na Stary Kontynent w nowej formie.</span><br />
<span face=""arial" , "helvetica" , sans-serif" style="font-size: small;"> </span><br />
<span face=""arial" , "helvetica" , sans-serif" style="font-size: small;">Taki <b>kurczak nanban</b> wydaje się więc jak najbardziej japoński, ale ma europejskie korzenie. Tzn. to co dzisiaj podają na talerze, rozpoczęło się podobno w w <a href="http://www.awin1.com/cread.php?awinaffid=85863&awinmid=5986&p=https%3A%2F%2Fwww.tripadvisor.co.uk%2FHotel_Review-g298215-d1064522-Reviews-Ariston_Hotel_Miyazaki-Miyazaki_Miyazaki_Prefecture_Kyushu.html"><b>prefekturze Miyazaki</b></a> w południowej części wyspy Kyusiu w latach 50-tych. Tam właśnie zaczęto serwować smażonego w głębokim tłuszczu panierowanego kurczaka, następnie moczonego w sosie, o którym poniżej i wzbogaconego w sporą ilość sosu tatarskiego. Obok tego oferowano wakasaki no nanban zuke, czyli małe rybki również głęboko smażone, następnie nurzane w nanban i podawane z siekanymi warzywami.</span><br />
<span style="font-size: small;"><span face=""arial" , "helvetica" , sans-serif" style="font-size: small;"><br /></span>
<span face=""arial" , "helvetica" , sans-serif" style="font-size: small;">Ale wygląda na to, że nie byłoby w Japonii tego pomysłu, gdyby nie wizyty Portugalczyków, którzy przywieźli tu m.in. w XVII wieku Peixe Frito de Escabeche wraz z innymi głęboko smażonymi specjałami, jak Peixinhos Da Horta, które ewoluowało w tak przecież japońską tempurę. Samo słowo ”nanban” było pierwotnie używane ma określenie tychże przybyszów z Europy, zaś „nanbanzuké” oznacza potrawę nasączaną sosem w europejski sposób.</span></span><br />
<span style="font-size: small;"><span face=""arial" , "helvetica" , sans-serif" style="font-size: small;"><br /></span>
<span face=""arial" , "helvetica" , sans-serif" style="font-size: small;">Pierwotnie produkt główny pokrywano tylko mąką zwykłą lub kukurydzianą, smażono i taplano w sosie. Później pojawił się dodatek jajek, co dodało walorów smakowych i wizualnych.</span></span><br />
<span face=""arial" , "helvetica" , sans-serif" style="font-size: small;">Trudno zaoszczędzić na składnikach, ale można zrobić „na zaś”. O ile zamiast mirinu niektórzy używają sherry lub białego wina, o tyle dashi, czyli bulion z wiórków ryby bonito, zwanych katsuobushi oraz wodorostów kombu, jest nie podrobienia. Tyle, że teraz bulion można go kupić w postaci esencji, pasty, kostek, bądź proszku. Świeże dashi, robione w warunkach domowych z powyższych składników, jest rzadko przyrządzane nawet w samej Japonii. Można wykorzystać same wodorosty, natomiast ich brak – jak w polskich przepisach – jest karygodny.</span><br />
<span style="font-size: small;"><span face=""arial" , "helvetica" , sans-serif" style="font-size: small;"><br /></span>
</span><h1 style="text-align: left;"><span><span face=""arial" , "helvetica" , sans-serif" style="font-size: medium;"><b>Kurczak nanban</b></span></span></h1>
<span style="font-size: small;"><span face=""arial" , "helvetica" , sans-serif" style="font-size: small;"><b><br /></b></span>
<span face=""arial" , "helvetica" , sans-serif" style="font-size: small;"><i><b>Składniki:</b> ok. 225 g piersi z z kurczaka, łyżka octu ryżowego, pół kubka mąki kukurydzianej, sól, pieprz, 1 ubite jajko, olej.</i></span></span><br />
<span face=""arial" , "helvetica" , sans-serif" style="font-size: small;"><i>Sos: 120 ml octu ryżowego, 120 ml mirinu, 60 ml ciemnego sosu sojowego, 4 łyżki cukru, kawałek (ok. 10 cm) suszonych wodorostów konbu, ew. łyżka sosu Worcestershire, 2-3 czerwone papryczki chili, 1/2 łyżeczki soli.</i></span><br />
<span style="font-size: small;"><span face=""arial" , "helvetica" , sans-serif" style="font-size: small;"><b>Wykonanie. </b>Najpierw podgrzać i wymieszać składniki sosu. Schłodzić i można przechowywać w słoiku, w lodówce.</span><span face=""arial" , "helvetica" , sans-serif" style="font-size: small;">Kurczaka pokroić w małe kawałki. Osuszyć, natrzeć dobrze octem, solą i pieprzem. Obtoczyć w mące, następnie w ubitym jajku. Sos postawić obok w misce. Pogrzać mocno ok. 1 cm oleju (też się da usmażyć, choć oryginalnie robi się w głębokim). Smażyć kawałki kurczaka z obu stron na złoto-brązowo. Od razu po usmażeniu zanurzać je na co najmniej parę sekund w sosie. Podawać z sosem tatarskim.</span></span><br />
<span face=""arial" , "helvetica" , sans-serif" style="font-size: small;">Smacznego!</span></div><div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on"><span face=""arial" , "helvetica" , sans-serif" style="font-size: small;"><br /></span></div><div dir="ltr" style="text-align: center;" trbidi="on"><span face=""arial" , "helvetica" , sans-serif" style="font-size: small;">Poprzedni przepis - <a href="https://www.merkuriuszkulinarny.co.uk/2018/06/starozytny-zdrowy-uniwersalny.html">kulki z bobu z bryndzą</a></span></div><div dir="ltr" style="text-align: center;" trbidi="on"><br /></div><div dir="ltr" style="text-align: center;" trbidi="on"><br /></div>
JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9122816401114740320.post-9886057840426383162018-06-03T17:46:00.003+00:002022-03-07T14:28:45.180+00:00Starożytny, zdrowy, uniwersalny<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFXycZhlhiakT3fzSMA1OHjuZEV-UUevGW8zCtqv0VkjRaKj6nbYPWHHpIKK0toZt6YIPlp7UgbNEJD0jbyDvqljHXXBa5PRV9dI8Wga9J7pKEHeAzHsdBNwSkp63LFVl9L1KF9CTMIBU/s1600/bob.jpeg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="kulki z bobu z bryndzą" border="0" data-original-height="194" data-original-width="259" height="149" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFXycZhlhiakT3fzSMA1OHjuZEV-UUevGW8zCtqv0VkjRaKj6nbYPWHHpIKK0toZt6YIPlp7UgbNEJD0jbyDvqljHXXBa5PRV9dI8Wga9J7pKEHeAzHsdBNwSkp63LFVl9L1KF9CTMIBU/w200-h149/bob.jpeg" title="dania z bobu" width="200" /></a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<b><br />To smaczne warzywo jest z nami
od taka dawna, że właściwie nie jest już znane jego pochodzenie.
Bób w Polsce jest bardzo popularny, ale jadali go już starożytni.
I my go uwielbiamy, choć coraz częściej zdarza się, że
wychodzimy poza znaną od dzieciństwa prostą wersję jego
podawania.</b><br />
<br />
Wiadomo jest, że od wieków zajadają się nim
nad Morzem Śródziemnym, może już od czasów neolitu. Znaleziono
jego ślady w Jerychu, najstarszym mieście na świecie oraz w
Egipcie , gdzie nawet miał znaczenie religijne. Wymieniają go w
Biblii, według której mąki z bobu dodawano do wypieku chleba.
Lubili go Trojanie, od których zajadający się wprost bobem
<a href="http://tidd.ly/3389f22a">Rzymianie</a> wywodzą swój rodowód. Najpewniej późnej dotarł do
Chin.<br />
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jest on na tyle dawno z człowiekiem,
że obecnie nie występuje już w stanie dzikim. To tylko roślina
uprawna. Coś jak z niektórymi gatunkami zwierząt hodowanych już
od czasów pierwotnych i teraz już jedynie żyjących z człowiekiem,
w jego gospodarstwach.<br />
No przecież jest pożywny, syty i do tego
niezmiernie łatwy do przygotowania. Inna sprawa, że niektórzy nie
wiedzieć czemu koncentrują się na spożyciu tylko sezonowym. Tak
jest z nami, Polakami, którzy mamy „sezon na bób”. Jak
truskawki. Jemy tylko kiedy pojawia się w pełni dojrzała wersja z
lokalnych hodowli. A przecież można jeść młody bób i nawet
mrozić. Taki też nabywamy najczęściej ze sklepów tu w UK.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #3d85c6;">________________________________</span><br />
<span style="color: #3d85c6;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: blue;"><b><a href="https://www.ceneo.pl/Warzywa_owoce_i_przetwory#crid=274358&pid=1855">Porównaj ceny przetworów w Ceneo</a></b></span><span style="color: #3d85c6;"><br />________________________________</span><span style="color: blue;"><br /></span><br />
<div>
<span style="color: #3d85c6;"><br /></span></div>
</div>
<br />
A
co takiego daje nam ten bób? Jak i inne strączkowe, jest
doskonałym źródłem białka o wysokiej wartości biologicznej i co
ważne nie zawiera tłuszczu. Może zastępować więc mięso, czy
raczej białko pochodzenia zwierzęcego. Pomocny jest więc w np. w
diecie osób cierpiących na choroby układu krążenia, które muszą
ograniczyć spożycie mięsa bogatego nie tylko w białko, lecz także
w niezdrowe nasycone kwasy tłuszczowe.<br />
Jest także bardzo bogatym
źródłem kwasu foliowego, tak potrzebnego w ciąży. 100 g surowego
bobu pokrywa bowiem 106% dziennego zapotrzebowania na tę witaminę.
Wiąże kwasy żółciowe w jelicie grubym, a tym samym obniża
stężenie cholesterolu LDL we krwi. Rozpuszczalny błonnik sprzyja
redukcji poziomu cholesterolu, dzięki czemu reguluje ciśnienie. Ma
niską zawartość sodu, sporo potasu, witaminy A, B1, B6, C i
minerały - wapń, żelazo, magnez, cynk. Zawarty w nim aminokwas,
lewodopa, pomaga na Parkinsona.<br />
<br />
Jak go jeść? Owszem, jak
najbardziej prosto: ugotować, posolić i do dzioba – obierając z
skórek, jak twarde. My lubimy ciut bardziej po hiszpańsku.
Podgotować młody bób, odcedzić. Na oliwie podsmażyć trochę
pokrojonych w drobną kosteczkę chorizo oraz cebulki. Wsypać bób,
zamieszać, posypać suszoną pietruszką, solą pieprzem –
pycha!<br />
A poniżej coś jeszcze bardziej zaawansowanego.<br />
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<h1 style="text-align: left;"><b><span style="font-size: medium;">Kulki z bobu z bryndzą</span></b></h1>
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<i><b>Składniki:</b></i><i> 5 szklanek
bobu, 150 g bryndzy, 1 cebula, 2 żółtka, 2 ząbki czosnku, 6 łyżek
posiekanych orzechów włoskich, po łyżce posiekanego tymianku i
cząbru, olej, sól, pieprz.</i></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<b>Wykonanie.</b> Bób umyć i
ugotować. Wystudzić i zmielić w blenderze. Dodać żółtka, ser.
Posiekać cebulę, podobnie czosnek i wraz z ziołami dodać do masy.
Doprawić solą i pieprzem, dobrze wymieszać. Uformować kulki i
obtoczyć w dobrze posiekanych orzechach. Następnie smażyć na
głębokim oleju.<br />
Podawać jako danie główne, np. z ryżem,
makaronem czy ziemniakami i surówką, ale jest to też świetna
przekąską na imprezy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Smacznego!</div><div style="margin-bottom: 0cm;"><br /></div><div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">Ostatnio prezentowaliśmy - <a href="https://www.merkuriuszkulinarny.co.uk/2018/05/ryz-i-fasola-na-sztandarze.html">Gallo Pinto</a></div><div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;"><br /></div><div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;"><br /></div>
<br /></div>
JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9122816401114740320.post-41059090975666088802018-05-16T12:34:00.006+00:002022-07-07T15:03:08.030+00:00Ryż i fasola na sztandarze<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
<br />
<br />
<b>To czym karmią się w Nikaragui, to oczywiście kuchnia południowoamerykańska z wszelkimi jej cechami. Ma elementy wspólne za innymi kuchniami regionu, ale i dorobiła się własnych znaków firmowych. Inna sprawa, że o autorstwo niektórych z nich toczy spór z sąsiadami... </b><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2h_W1nyrqvgy85-HTUa7IJC0iaD98Rxx2-YFA-mtJHLgM75b_qbqIkSEGkdOw7ffioHQTGkW7uaS54SJMRtVteqR1b9YMHv7LLwTkNxXWu1rbV2RUWCD9PQxfIfDJbdsTb9alimn-v9o/s1600/gallo.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="gallo pinto przepis" border="0" data-original-height="194" data-original-width="259" height="149" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2h_W1nyrqvgy85-HTUa7IJC0iaD98Rxx2-YFA-mtJHLgM75b_qbqIkSEGkdOw7ffioHQTGkW7uaS54SJMRtVteqR1b9YMHv7LLwTkNxXWu1rbV2RUWCD9PQxfIfDJbdsTb9alimn-v9o/w200-h149/gallo.jpg" title="kuchnia nikaraguańska" width="200" /></a></div>
Typowi Nicos (jak tam mówią o sobie), często jadają w Comedorach, czyli lokalnych barach. Może nawet nie być menu, ale jest smacznie, szybko i świeżo. Dostajemy tam papu na stół, na którym spoczywa słoik z kolorową zawartością. Jest to chillera. W środku znajdziemy różnorodne marynowane warzywa, uczciwie ostre. Tak więc nawet jeżeli wybierzemy jakiś mdły posiłek, to go ubarwi. Ogniem.<br />
W porze lunchu (almuerzo) jada się tzw. casado, czyli „żonkosia”. Nawiązuje to do typowego codziennego posiłku żonatego faceta, który zawiera: ryż, fasolę, surówkę, najczęściej z kapusty, smażone plantany (warzywne banany) bądź plantanowe placki - patacones oraz wymiennie wołowinę, kurczaka lub rybę. Istnieje nawet wersja podróżna casado. Można ją kupić na dworcach autobusowych zapakowaną w styropianowe pojemniki. Sprzedają je starsze kobiety.<br />
Wchodząc do knajpy jako turysta, dobrze wypadniemy zamawiając miejscowe piwo „Toña”, a później świetny rum „Flor de Caña”.</div><div dir="ltr" style="text-align: center;" trbidi="on"><span style="color: #2b00fe;">_______________________________________</span></div><div dir="ltr" style="text-align: center;" trbidi="on"><span style="color: #2b00fe;"><br /></span></div><div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on"><div style="text-align: center;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/"><span style="color: #2b00fe; font-size: medium;">"To nie ten Zachód" - </span></a></div><div style="text-align: center;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/"><span style="color: #2b00fe; font-size: medium;">pełna humoru i refleksji opowieść z emigracji.</span></a></div></div><div dir="ltr" style="text-align: center;" trbidi="on"><span style="color: #2b00fe; font-size: medium;"><a href="https://cudnehistorie.pl/product/to-nie-ten-zachod/">Wysyłamy na cały świa</a>t</span></div><div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on"><div style="text-align: center;"><span style="color: #2b00fe;">_______________________________________</span></div>
<div style="text-align: center;"><br /></div>
Typowe dania kuchni nikaraguańskiej to m.in. gallo pinto („malowany kogut”), czyli ryż z czarną albo czerwoną fasolą gotowane osobno i po ugotowaniu podsmażone razem z dodatkiem cebuli, czosnku, czerwonej papryki, kolendry i przypraw - jest to daniem narodowym Nikaragui. Choć o to, co tam naprawdę ma być i kto to wymyślił, spiera się Nikaragua z Kostaryką. Niemniej <b>przepis na gallo pinto</b> poznacie poniżej.</div><div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on"><br />
Podobnie wygląda prosta wersja ryżu i fasoli, z tą różnicą, że całość odsmaża się na oleju kokosowym, co znacznie zmienia smak. To danie bardziej popularne w karaibskiej części Nikaragui.<br />
Popularną tu zupą jest sopa de mondongo, czyli po naszemu flaczki. Jest ona specjalnością miasta Mesatepe. Nieco bogatsze niż nasze, bo z cebulą, czosnkiem papryką, mielonym ryżem, oczywiście kukurydzą i innymi lokalnymi owocami. A podawane z awokado i serem!<br />
<br />
Innym daniem jednogarnkowym jest rondon, w skład którego wchodzi mięso żółwia, ryby i mięso czerwone. Plus owoce i ostrości.<br />
Ciekawe jest vigarón z Granady. Rodzaj sałatki, ale nawet ze smażonymi skórkami wieprzowymi, podawanej na liściu bananowca. Podobnie salpicón jest rodzajem sałatki zawierającej mięso, cebulę, pomidory, awokado, chile, oregano i ocet.<br />
Jak widać, lubią się tu wieprzowinę, którą spotkamy również w tradycyjnych baho, nacatama, czy indio viejo. Ale jadają i inne mięsa, a tradycja nakazuje na Wielkanoc w Nicaragui spożywać mięso… iguany.<br />
<br />
<h1 style="text-align: left;"><b><span style="font-size: medium;">Gallo pinto</span></b></h1>
<b><br /></b>
<i><b>Składniki:</b> 100 g ryżu, 100 g czarnej fasoli, duża cebula, 3 ząbki czosnku, jalapeno, czerwona papryka, duży pomidor, po łyżeczce kminu i kolendry, świeża kolendra, 2 łyżeczki sosu Worcestershire, oliwa sól, pieprz.</i><br />
<b>Wykonanie. </b>Fasolę namoczyć na noc. Cebulę i czosnek obrać i posiekać, podobnie jak jalapeno. Paprykę pokroić na kawałki, a pomidora sparzyć, obrać ze skórki i pokroić w kostkę.<br />
Fasolę ugotować w osolonej wodzie do miękkości, odcedzić, zachowując trochę wody. Ugotować ryż. Cebulę z czosnkiem podsmażyć lekko, dodać jalapeno i paprykę. Podsmażyć, dodać ryż, pomidora, fasolę oraz przyprawy. Dusić przez 20 minut na niewielkim ogniu, w połowie wlewając Worcestershire. Przed podaniem posypać kolendrą. Mam nadzieję, że przepis na gallo pinto wam się spodoba.<br />
Smacznego!</div><div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on"><br /></div><div dir="ltr" style="text-align: center;" trbidi="on">Poprzednio - <a href="https://www.merkuriuszkulinarny.co.uk/2018/05/gowonogi-szlachetniej.html">ośmiornica w czerwonym winie</a></div><div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on"><br /></div><div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on"><br /></div>
JSPhttp://www.blogger.com/profile/02791943155125001090noreply@blogger.com5